Wiem, że często tu marudzę o wiośnie, ale jak ostatnio pisałam, mam ją w głowie...a teraz i w wazonie!...kwitną gałązki forsycji, kwitną pomysły na ogród, na dom, na kuchnię, i na pomoc dla Domu Tymianka, bo Ori i jej zwierzyniec pilnie potrzebują pomocy!
Jeśli ktoś jeszcze nie zna tego miejsca, tzn blogu "Pełnia lata w domu Tymianka" to koniecznie musi pójść do domu wypełnionego miłością, a ujrzy cudowne i wesołe zwierzaki, które przygarnęła Ori, ratując je z rąk bezdusznych i okrutnych ludzi (czy to są ludzie?)... wesołe bo KOCHANE przez Ori i Pana Tymianka.
Miłość jednak to nie wszystko, pyszczki trzeba nakarmić, leczyć (po okrutnym traktowaniu przez poprzednich właścicieli)...a to wymaga środków... Ori jest wspaniałą osobą, dobrą i skromną.
W ostatnim poście napomknęła o założeniu sklepiku, z którego zyski będą przeznaczane na potrzeby zwierzaków. Kilka blogerek zaoferowało pomoc, podarowało swoje dzieła, artystyczne drobiazgi, które można obejrzeć na blogu i kupić. Wszystko na rzecz pyszczków!
Ja także chcę wspomóc Dom Tymianka...tymczasem odsyłam zainteresowanych do tego Magicznego Miejsca...Dziękuję w imieniu pyszczków!
A teraz o bułeczkach...
Ciabattę piekę bardzo często, bo to jeden z naszych ulubionych chlebów pszennych. Najczęściej robię dwie lub trzy ciabatty, które piekę na kamieniu. Przepisów na ciabattę jest dużo, ja wypróbowałam kilka, jedną z nich pokazałam tu...najczęściej jednak robię według własnej receptury (łatwej i wielokrotnie sprawdzonej). Ciasto wyrabiam wieczorem w przeddzień pieczenia, rano lekko odgazowuje, formuję i po godzinie piekę. Czasem dla urozmaicenia robię bułeczki. Nie wymagają formowania, nie muszą być równiutkie i jednakowe, wręcz przeciwnie...mają być niedbałe, o wyglądzie rustykalnym, w końcu to 'ciabatta'. Polecam!
/na kilkanaście 'ciabattek'/
* 450g mąki pszennej 650
* 6g świeżych drożdży
* 330g wody
* 1/2 łyżki soli
* 1 łyżka oliwy z oliwek
Wieczorem:
Drożdże rozpuścić w wodzie, wlać do miski z mąką, dodać sól i łyżkę oliwy. Wszystko wymieszać i szybko wyrobić. Wystarczy 1-2 minuty, do połączenia składników. Przykryć szczelnie i odstawić na noc w temperaturze pokojowej.
Następnego dnia:
Przełożyć ciasto na omączoną stolnicę, omączonymi dłońmi odgazować, złożyć i rozpłaszczyć, tworząc prostokąt. Podzielić ciasto na paski (robię to szeroką łopatką-skrobką ale można nożem) o dowolnej szerokości, następnie pociąć na mniejsze kawałki. Oprószyć mąką i przykryć ściereczką do napuszenia na godzinę. W tym czasie nagrzać piekarnik z kamieniem (ok 30-45 minut), lub z blachą do pieczenia (wtedy wystarczy 15-20 minut) do 240stC. Naparować piekarnik i ułożyć bułeczki na kamieniu lub nagrzanej blasze.
Piec ok 15 minut (długość pieczenia zależy od wielkości bułek) do lekkiego zrumienienia.
Śliczne bułki! Już od jakiegoś czasu chodzą za mną ciabatty...
OdpowiedzUsuńPrześliczne :)
OdpowiedzUsuńbułki śliczne
OdpowiedzUsuńlecę czytać Domu Tymianka,
Zdaje się, że dziś wieczorem je zrobię zatem...:)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę tej wiosny, bo u mnie za oknem wciąż leży śnieg :) I bułeczek też zazdroszczę, bo wyglądają pysznie :)
OdpowiedzUsuńMuszę porównać ten przepis z moim ciabattowym, bo jakiś podobny i też chyba posta zamieszczę o ciabattach i o Ori ...
OdpowiedzUsuńWspaniałe te bułeczki! Już od dawna chodzi za mną ciabatta, a jeszcze nigdy jej nie robiłam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Kass:))
Forsycje?! O rany, gdzie?
OdpowiedzUsuńU mnie tylko badyle za oknem. Ale już niedługo do wiosny.
Kass, serdeczności Ci ślę :)