Upiekłam wreszcie ciasteczka, do których przymierzałam się już od dawna. Tak się złożyło, że piekłam różne inne - typu makaroniki , ale tych 'właściwych' jeszcze nie. A że po pączkowych ostatkach pozostały mi białka, postanowiłam je wreszcie zrobić.
Skorzystałam z przepisu, który krąży po wielu blogach i jest popularny w internecie - zatem nie podaję konkretnego źródła.
Niestety nie wyszły mi jak powinny , nie są takie ładne, jak np TU. Nie wiem jaki popełniłam błąd, bo powierzchnia moich ciasteczek lekko popękała, może ktoś mi podpowie co wpłynęło na ich wygląd?
Nie mają gładkiej powierzchni , nie są więc idealne, choć przyznam że to spękanie bardzo mi się wizualnie podoba. Dobrze że smak nie odbiega od tych idealnych:)
Moje makaroniki są kawowe a krem, którym przełożyłam - czekoladowy. Powiem tylko, że już planuję kolejne, wierzę że tym razem wyjdą idealnie:) Myślę też o makaronikach arachidowych, jeśli wyjdą na pewno napiszę o nich.
Nie zrażajcie się długim przepisem, robi się je szybko i dość łatwo.
Nie zrażajcie się długim przepisem, robi się je szybko i dość łatwo.
Jeśli lubicie te małe cudeńka, to polecam!
/dwie blachy ciasteczek/
* 100g białek - ok 3 szt
* 40g cukru do wypieków - drobnego
* 120g migdałów
* 200g cukru pudru
* 1 łyżka dobrej rozpuszczalnej kawy - suchej
Białka powinny być oddzielone co najmniej 2 dni wcześniej a przed przygotowaniem ogrzane w temperaturze pokojowej przez kilka godzin. Kubeczek z białkami pozostawić przez cały czas bez przykrycia - powinny lekko obeschnąć - wówczas lepiej się ubiją.
Migdały zetrzeć z cukrem pudrem w blenderze na mąkę (można to zrobić w młynku do kawy).
Białka ubić na sztywną pianę, dodać cukier (40g) i chwilę jeszcze ubijać. Piana nie powinna być zbyt twarda - nie powinna się rwać, ma być sztywna ale miękka i elastyczna.
Do białek wsypać mączkę migdałową , suchą kawę i łyżka wymieszać. Połączyć dokładnie mieszając do momentu aż ciasto lekko się rozrzedzi (tylko lekko!). Zrobić próbę: w tym celu wyłożyć kleks piany na talerzyk, jeśli po wstrząśnięciu talerzykiem delikatnie się rozleje i zachowa okrągły kształt - jest OK! Takie właśnie powinno być ciasto na makaroniki - nie sztywne i nie lejące.
Blaszki z piekarnika wyłożyć papierem do pieczenia. Ciasto nakładać rękawem cukierniczym z okrągłą końcówką o śr. ok 1 cm lub (jak u mnie) za pomocą małej łyżeczki i palca wskazującego drugiej ręki:)
Odstawić blaszki z makaronikami na 1 godz do obeschnięcia.
Piekarnik nagrzać w międzyczasie do 160stC.
Wstawić do upieczenia na 15 minut.
Po ostudzeniu zdjąć ciasteczka i przełożyć kremem, sklejając po dwa. Schłodzić przez godzinę.
krem:
* 70g masła
* 120g czekolady deserowej
* 2 łyżki cukru pudru
* 2 łyżki alkoholu - u mnie wiśniówka
Zmiksować masło z cukrem i dodać stopioną (ostudzoną) czekoladę i alkohol - wymieszać na gładką masę.
Smacznego!
*
Jakie tam niedoskonałe - piękne są, wyglądają bardzo apetycznie, te z cukierni wyglądają jak plastikowe...
OdpowiedzUsuńDziękuję, mnie się też podobają - nieskromnie powiem, jednak miał być gładkie jak pupcia niemowlaka a nie popękane:)
UsuńKasiu sliczne Ci wyszly, a ja tez mam bialka wiec moze skorzystam..
OdpowiedzUsuńZachęcam bo sa pyszne!
UsuńOne są doskonałe Kasiu! Bardzo mi się podobają! Mniaaam. Częstuję się :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Majanko, jesteś bardzo miła:)
UsuńWażne, że pyszne;) Następnym razem na pewno wyjdą idealne, chociaż te na swój sposób są ładne;)
OdpowiedzUsuńDziękuję, tez mam nadzieję że wyjdą bardziej eleganckie:)
UsuńPysznie wyglądają.
OdpowiedzUsuńDziękuję, mnie też się podobają:)
UsuńMakaroniki przez te popękania wyglądają na takie które rozsypująco rozpływają się w ustach! Cudne!
OdpowiedzUsuńAniu rzeczywiście sa kruchutkie i rozpływające się w ustach, dziekuję:)
UsuńKass, jakie nie doskonałe, , bardzo doskonałe :D
OdpowiedzUsuńAlu Ty zawsze jesteś wyjątkowo wyrozumiałą koleżanką:)
Usuńte spękania nadają im taki rustykalny wygląd i również uważam, że wyglądają smakowicie :o)
OdpowiedzUsuńpsss... Wrocław kojarzy mi się z wakacjami, odliczam dni ...
Tak są bardzo smaczne i mocno wciągające (niestety!) :)
Usuńteż wczoraj piekłam makaroniki i miałam podobny problem...
OdpowiedzUsuńmoże wspólnie uda nam się ustalić dlaczego? wiem, że mniej popękane wyszły te makaroniki których nie zostawiłam do obeschnięcia ale może jest też inny powód ich pękania... Morze wśród czytelników Twojego bloga jest jakiś doświadczony "makaronikarz"? ;)
Wiesz , może to rzeczywiście przyczyna bo moje schły nawet dłużej niż godzinę, jutro będe piekła po raz drugi i poeksperymentuję, jak coś wymyślę to dam znać, pozdrawiam:))
Usuńja też odstawiam na długo, nawet suszę suszarką! i tak zawsze delikatnie pękają :c
Usuńnie mam pojęcia jaka jest przyczyna
Kasiu jak dla mnie to te makaroniki są idealne ...bo robione z sercem:) ...wpraszam się na jednego:)
OdpowiedzUsuńJolu, mnie to popękanie zupełnie nie przeszkadza ale wiesz jak to jest... wszyscy pieką gładziutkie a u mnie wyszły jak wyszły...będę nad nimi pracowała:)))
UsuńKasiu najwazniejsze ze sa smaczne..a popekania..co tam moze nastepne wyjda lepsze,a jak nie to tez nie koniec swiata...mnie tez sie podobaja:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za wyrozumiałość :)))
Usuńsa jak najbardziej idealne do podjadania:)
OdpowiedzUsuńOooo... do podjadania sa rzeczywiście idealne:)
UsuńKasiu, oj nie badz dla siebei tak surowym sedzia, Tobei wyszly rasowe przedwojenne, klasyczne makaroniki a nei te francusie-wspolczsene!! IMO, to chyba moglyby dluzej schnac by nie popekaly, moze wiglotnosc byla za duza... PS. Czy na zdjeciu jest ten most z kłódkami? ;-)
OdpowiedzUsuńBasiu, masz rację one takie przedwojenne:))) a co do wysuszenia, to suszyły się dłużej niż w przepisie... może za długo?
UsuńMost z kłódkami :) tak, to ten, pozdrawiam!
Kass, hmm czy za dlugo? Ja robie przdwojenne makaroniki i nie susze wcale i pekaja (maja pekac) :) Te francuskie susze z 1-2h i nei pekaja, choc 'stopka' to im rosnie jak im sie uwidzi, Fela mi tlumaczyla ze wiele zalezy od piekarnika... Trzymam kciuki :)
OdpowiedzUsuń