- Nie ma chleba na kolację!
- Będzie, zaraz piekę!
...
- Można jeść już chleb?
- Nie, muszę zrobić zdjęcie...
...
- Rób te zdjęcia bo jesteśmy głodni!
- Kiepskie światło... zrobię rano:)
- To możemy jeść chleb?
- Rano!!!
- Kiedy będzie obiad?
- Już jest!
- Czemu jeszcze nie jemy?
- Zaraz... tylko zrobię zdjęcia...
...
- No dobrze...możecie już jeść!
- Znowu zimne?
- Co robisz?
- Piszę!
- Znowu?
- Blog ma swoje prawa...
- A ja?
- Ty możesz poczekać:)...
- Mamo... mamo!
- Poczekaj, mama nie ma czasu... siedzi na blogu!!!
- Co pieczesz?
- Chleb.
- A jaki?
- Nowy, jeszcze takiego nie piekłam...
- Znowu eksperymenty, upiecz ten co lubimy...
- Nie mogę, muszę mieć coś na bloga:)
Życzę wszystkim pięknego weekendu!
Hahaha :) Samo życie :)
OdpowiedzUsuń:)) Skąd ja to znam :)
OdpowiedzUsuńAleż chlebuś cudo!
OdpowiedzUsuńKas, ja akurat nie znam takiego życia..., ale potrafię sobie wyobrazić:)
OdpowiedzUsuń:)))
OdpowiedzUsuńCóż, jakby tak głębiej przemyśleć... to co napisałaś, jest bardzo smutne...
OdpowiedzUsuńjeżeli rzeczywiście tak jest, to współczuje rodzinie....
UsuńNo niezle:))) Jestem tu po raz pierwszy, ale ten chclebek wyglada tak apetycznie, ze rozgaszczam sie i przegladam inne posty:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńSkąd ja to znam :)
OdpowiedzUsuńU mnie w domu toczą się podobne sceny:)
OdpowiedzUsuńTak to u blogerów właśnie wygląda, ale to już weszło w życie i ciężko się oderwać :)
OdpowiedzUsuńSmutne troszkę... U mnie chyba kiedyś wyglądało podobnie, ale to zmieniłam ;)
OdpowiedzUsuńskąd ja to znam.... :D
OdpowiedzUsuńśmiechy śmiechami, ale myślę, ze tak naprawdę to ludzie są najwazniejsi, nie blog... nie wyobrażam sobie kazać czekać np. chłopakowi do rana z jedzeniem, bo światło nie takie.
Ha ha ha prawie jak u mnie:)Pawie bo trochę sie opuściłam,ale piekę nadal...dla mojej połówki rycerski bo chrupiąca skórka:)
OdpowiedzUsuńKasiu polecisz mi jakiś inny przepis coby mu smakował:)
Haha, najbardziej to u mnie "muszę mieć coś na bloga" się pojawia. Potem Małżon się skarży, że nie wie czy jak mu coś zasmakuje to zje to kiedyś jeszcze. A jak w końcu coś powtórzę to myśli, że to nowe bo już zdąży zapomnieć, że to już jadł...
OdpowiedzUsuńOkrutna jestes z tym czekaniem;) Ponieważ nie chcę, by moi domownicy, poumierali z głodu (bo i tak sie muszą nieraz naczekać na obiad), nakładam im gdy jest gotowe, a fotografuję tylko swoja porcję :P
OdpowiedzUsuńAleż męczy się głodna rodzina czekając by wreszcie zjeść. Mój mąż niestety nie miałby tyle cierpliwości.
OdpowiedzUsuńJak piszę na blogu książkowym i wciąż słyszę od niego : co ty tam piszesz?