Maj jaki jest, każdy widzi...:(
Kiedy niebo przysłaniają deszczowe chmury, nie tryskam energią ani humorem,...ostatnie dni były ciężkie i smętne...prawie jak kampania przedwyborcza...
Jest pewien plus tego 'Wyjątkowo zimnego maja" (patrz piosenka na ten tydzień!), można bez skrupułów i wyrzutów sumienia :)) oddać się pracy. Słońce nie zerka zalotnie zza okna, nie wyciąga do ogrodu, nie wabi na spacer...spokojnie można popracować....
Poza tym wilgoć jest bardzo potrzebna roślinom, rosną więc jak szalone.
Wokół zielono, bardzo zielono, niesamowicie zielono! Nareszcie jest moja ulubiona pora roku!
Ogród zaczyna przypominać dżungle, w ciągu kilku zaledwie dni wszystko tak wybujało (chwasty też...) że trawę powinnam kosić chyba codziennie :) Tulipany już przekwitły (późne papuzie jeszcze są) , nastała pora konwalii i bzu...i niezapominajek! Kocham ten czas!
Ale póki co, prognozy nie są zbyt optymistyczne :( w niedzielę znowu obfite deszcze i czarne chmury...pamiętacie ten serial 'Czarne chmury'? I tu mała dygresja: Mój syn wówczas we wczesno-przedszkolnym wieku (oglądał namiętnie ten serial), na takie właśnie ciemne, zasnute niebo wołał -"Kacper koń"!
Ach i jeszcze jedna dobra wiadomość : powrócił kot marnotrawny czyli Kuba, czyli Ramzes!
Przed samymi świętami przygarneliśmy biedaka, był zmarznięty i głodny ( a na dworze śnieg i duży mróz, pisałam o tym).
Nie pochwaliłam się wcześniej, ale trzy miesiące temu, (w połowie lutego) wsiąkł jak kamfora. Wyszedł, jak zawsze po śniadaniu na rekonesans po dzielnicy i ślad po nim zaginął. Przypuszczam że hormony wzięły górę nad rozsądkiem...wolał dziewczyny niż ciepły kąt i pełną miskę :) tym bardziej że były jeszcze mrozy a dokoła śnieg. Myśleliśmy że poszedł już na dobre, bo bezskutecznie szukaliśmy go wszędzie...niestety nigdzie go nie było. Już przyzwyczaiłam się do myśli, że kot zmienił właściciela. Aż tu pewnego dnia, z samego rana wychodząc na spacer z psami (więc prawie bladym świtem:) zauważyłam jakąś czarną chudzinę na grabie przy wejściu i pomyślałam że mamy szczęście do czarnych kocurów...a okazało się, że to nasz Kuba! Wypasiony to on nie był. w oczach popłoch, na skórze kleszcze i cały pokryty sznytami ... nie było mu lekko, oj nie...
Tak więc znowu jest u nas, może nie tak do końca, bo przychodzi właściwie tylko na jedzenie i krótką drzemkę.. ale ma przecież na głowie ważniejsze sprawy :))
Tak więc znowu jest u nas, może nie tak do końca, bo przychodzi właściwie tylko na jedzenie i krótką drzemkę.. ale ma przecież na głowie ważniejsze sprawy :))
Na pocieszenie, na poprawę nastroju, na deser -zrobiłam galaretkę z bananami, rodzynkami w rumie , bitą śmietaną i biszkoptami, była pyszna.! Przepisu nie podaję, wszak na torebce widnieje...Polecam!
Cudownie niebieskie niezapominajki :
Jejku, Kass, jak u Ciebie jest pięknie! Te niezapominajki wyglądają cudownie.
OdpowiedzUsuńMam wrażenie , ze u mnie to jakiś inny świat jest. Bez jeszcze nie kwitnie, kasztany nieśmiałe, tulipany dopiero co się rozwinęły...
..a deszcz.. pada, pada, pada...
Galaretka wspaniała, bardzo je lubię:)
No i cieszę sie,ze wrócił kotek!! :)) Pozdrawiam.
po raz pierwszy naprawdę doceniłam wiosnę (to nie była moja ulubiona pora roku, a teraz nawet deszcz mnie ciesz xP), wszystko kwitnie, zieleni się cudownie i masz rację powoli trawniki również zaczynają przypominać taką jak w dżungli (;
OdpowiedzUsuńświetna sprawa, że Kuba wrócił, naprawdę po 3 miesiącach... niesamowite (:
a deserek jeden z moich ulubionych ostatnich dni, galaretka, owoce, bita śmietana i mam co jeść xD
U nas też wszytsko kwitnie, ale nie bardzo można się tym nacieszyć bo aura nie sprzyja :-( Kocurek śliczny!
OdpowiedzUsuńKass, ależ musiałaś się zdziwić (no i ucieszyć) z powrotu zwierzaka!
OdpowiedzUsuńWyobrażam sobie Twój tryskający bujną zielenią ogród:) Już widzę jaki jest piękny!
Galareki z owocami bardzo lubię, choć dawno nie jadłam, konieczne do nadrobienia!
U nas też panuje "wyjątkowo zimny maj", a ja właśnie popijam gorący Febrisan i wskakuję do łóżka, bom się przeziębiła:(
Pozdrawiam Cię Kasiu!
Bo on czekał na śledzie! Zrobiłaś i wrócił:-) Galaretka w takim kolorze to dobry pomysł na zimny i bujny maj! pozdrawiam i proszę, pogłaszcz ode mnie niewiernego!
OdpowiedzUsuńOj Kubuś, Kubuś! Ładnie to tak martwić swoją Panią??
OdpowiedzUsuńDobrze, że wróciłeś - w samą porę na pyszną galaretkę ;-)
A niezapominajki niech ci przypominają, gdzie dom Twój :-)
maj szarawy.. w pucharkach kolorowo. pysznie.
OdpowiedzUsuńNasz rodzinny kot tez tak sobie znikał i wracał lekko potargany, ale i szczęsliwy. Takie to stworzenia :)
OdpowiedzUsuńA niezapominajki śliczne!
No wlasnie, nam sie ta aura nie podoba, ale roslinkom za to baaardzo ;)
OdpowiedzUsuńCiesze sie, ze kot marnotrawny wrocil :)
I slonka zycze! I dobrego nastroju :)
Pozdrawiam!