Wczorajszy dzień przebiegał u mnie pod znakiem Rogali marcińskich (przepis podałam TU ). Można w przeddzień przygotować ciasto, umieścić je w lodówce a następnego dnia upiec. U mnie odbyło się wszystko w jednym dniu. Myślę że rozłożenie pracy to sposób bardziej racjonalny, nie wymaga poświęcania prawie całego dnia na pieczenie. No cóż... spointuję , jak to w znanym żydowskim dowcipie: można tak albo tak ... :)))
Pieczecie rogale marcińskie?
Pozdrawiam wszystkich i życzę miłego dłuuuugiego weekendu:)
Cudne! Też miałam robić, ale mak do mnie nie dotarł:(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
A ja już kolejny rok ich nie skosztuję:-( Co za niesprawiedliwość. Mam za to do Ciebie ogromną prośbę, zajrzyj do maili! pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPieczemy,pieczemy! Cudowne są Twoje Kasiu!:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie:)
pieczemy , pieczemy w tym roku będą o tydzień później, hm...ale tak czasami jest
OdpowiedzUsuńa twoje wzorcowe wręcz ,cudne
Przepiękne :)
OdpowiedzUsuńoszzzzz jakie cudowne! Ale bym zjadła i to nie tylko jednego ..;)
OdpowiedzUsuńJako osoba na diecie (nieustającej!) nie upiekłam sobie marcińskich rogali tylko kupiłam - drugiej świeżości, niestety... Na pociechę upiekłam... gęś ;)
OdpowiedzUsuń