10.01.2010
Chleby, chleby...i jak to z zakwasem bywa.
Nowy rok, pierwsze pieczenie w WP, pierwszy chleb, pierwsza porażka...
Cóż mogę powiedzieć o chlebie wyciągniętym z piekarnika, który przypomina naleśnik? Porażka!
Oglądam chleby na innych blogach...piękne, okrąglutkie, wyrośnięte...a u mnie ... naleśnik!
Żeby dłużej nie narzekać, pochwalę się że nie każdy upieczony wczoraj chleb wyglądał jak naleśnik. Drugi, można by rzec 'awaryjny', wyszedł zupełnie nieźle.
A było tak:
...rano,dzień przed pieczeniem (w piątek) wyjęłam zakwas z lodówki w celu 'rozruszania' i zmobilizowania do pracy. Dokarmiłam jak należy trzy razy, w cieple trzymałam jak należy, mieszałam i doglądałam...ale ON wcale nie odwzajemnił mojego zainteresowania i wdzięczny nie był wcale! Niemrawo zaczął wypuszczać pojedyncze pęcherzyki, podszedł wodą, i nie ruszył się na krok...Ale nie zważając na nic, wieczorem przystąpiłam do robienia zaczynu, rano przecież będę zarabiała chleb! A chleb nie byle jaki, bo Tili wybrała bardzo ciekawe przepisy do Weekendowej Piekarni.
Zdecydowałam się wybrać z dwóch zaproponowanych przepisów chleb, bowiem bułek drożdżowych ostatnio sporo było u mnie.
Chleb natomiast zawsze jest mile widziany! Pieczenie z przepisu zaczerpniętego z blogu Dany nie mogło nie zakończyć się sukcesem! Tak przynajmniej mi się wydawało...(o naiwności!)
W sobotę rano wymieszałam, zgodnie z przepisem, wszystkie ingrediencje, przykryłam i odstawiłam do wyrośnięcia. Po 4 godzinach ciasto podrosło... powiedziałabym lekko, a nawet bardzo lekko...
A tymczasem...
W domu resztki pieczywa, przed nami perspektywa kolacji i niedzielnego śniadania bez chleba...
Szybko zarobiłam chleb 'awaryjny',pozostawiłam do wyrośnięcia, nagrzewając w międzyczasie piekarnik z garnkiem glinianym. Po godzinie wstawiłam chleb, a po następnych 45 minutach pieczenia wyjęłam z pieca pięknie pachnący chleb pszenny, o chrupiącej skórce...najłatwiejszy chleb pod słońcem!
... chlebek pszenno-żytni Dany był wciąż jeszcze 'w lesie'!
Stwierdziłam, że aby upiec chleb tego dnia, muszę zabrać się za następny etap wyrabiania, bo z pieczeniem do północy nie zdążę! Tak więc wyrobiłam ostatecznie ciasto chlebowe i uformowałam okrągły bochenek, umieściłam w koszyku i przykrywszy odstawiłam w ciepłe miejsce. Do wieczora chleb ruszył o jakieś 20%...cóż robić, odłożyłam pieczenie do rana dnia następnego (czyli do dzisiaj - do niedzieli)...
Jak to dobrze że upiekłam drugi chleb!
Chleb pszenno-żytni upiekłam rano. Po włożeniu do piekarnika, rozjechał się jak ciasto na naleśniki...a po upieczeniu wyglądał jak naleśnik...
Zastanawiałam się czy umieścić zdjęcia (wstyd mi!), bo chwalić się nie ma czym.
Ale pomyślałam, że w kuchni (w mojej kuchni) nie ma tylko wzlotów, są tez upadki :) i byłabym nieszczera, gdybym powiedziała że zawsze wszystko się udaje...
Na pocieszenie powiem że chleb pszenno-żytni z prażoną mąką wyszedł mimo wszystko pyszny!
Jeśli zakwas wykaże w najbliższym czasie spodziewaną aktywność, to upiekę go jeszcze raz.
Zabrałam się też za reanimację zakwasu.
Spróbuję tym razem z mąką orkiszową razową...jak będzie 'działał' to napiszę więcej'.
Przepis na chleb WP cytuję za Tili:
CHLEB PSZENNO-ŻYTNI Z PRAŻONĄ MĄKĄ
Składniki na zaczyn, wieczór przed pieczeniem chleba:
55 g zakwasu z mąki żytniej razowej
110 g mąki żytniej razowej
150 g wody
Przygotowanie zaczynu: Składniki mieszamy i pozostawiamy przykryte na 14-16 godzin w temperaturze pokojowej.
Zasmażka, wieczór przed pieczeniem chleba:
80 g mąki żytniej
200 g wody
Przygotowanie: Na rozgrzaną suchą patelnię, wsypujemy mąkę i prażymy, cały czas mieszając do uzyskania lekko brązowego koloru. Mąka nie może się przypalić! Przesypujemy na miseczkę i dolewamy stopniowo letnią wodę, energicznie mieszając łyżką albo trzepaczką, aż do uzyskania brązowej zasmażki o konsystencji papki.
Dzień pieczenia:
Do ładnie przefermentowanego zaczynu dodajemy zasmażkę, mieszamy do dobrego połączenia składników. Po czym dodajemy:
220 g mąki pszennej typ 650 (ja piekłam go na chlebowej)
250 g wody z solą
Znów mieszamy aby składniki połączyły się dokładnie i pozostawiamy na 2 1/2-3 godzin. Miskę należy zawinąć w folię, by ciasto nie obsychało.
Po tym czasie ciasto powinno ładnie podrosnąć, następnie dodajemy:
400g mąki pszennej typ 650
To już ostatnia faza, czyli ciasto właściwe. Dosypujemy stopniowo mąkę i wyrabiamy, aż ciasto będzie odchodzić od miski i ręki. Pozostawimy na 20 minut, aby odpoczęło. Wyjmujemy na blat posypany mąką, wyrabiamy chwilę, formujemy bochenek i wkładamy do koszyczka, aby ostatecznie wyrosło (do podwojenia objętości - ok. 2 1/2 godziny).
Piekarnik nagrzewamy do 250 stopni Celsjusza i pieczemy z parą w opadającej temperaturze. Po 10 minutach zmniejszamy do 230 stopni, potem stopniowo zmniejszamy temperaturę, aż kończymy pieczenie na ok. 180 stopniach. Ogólny czas pieczenia to ok. 45-50 minut. Studzimy na kratce.
Źródło: Leśny Zakątek Dany
CHLEB "AWARYJNY"
650g maki pszennej typ 650 lub innej
3/4 łyżki soli morskiej
1 łyżeczka cukru
30g drożdży świeżych
ok. 2,5 szkl. letniej wody
Z 1/2 szkl wody, drożdży, cukru i 2 łyżek mąki zrobić zaczyn. Przykryć na 5 minut aby drożdże 'ruszyły'. Do miski wsypać resztę maki, dodać aktywny zaczyn drożdżowy i dolać 1 szkl. wody. Wyrabiać dolewając wodę, w miarę potrzeby więcej lub mniej (zalezy od chłonności mąki) do połączenia składników. Ciasto nie może być luzne, powinno być łatwe do formowania i nie kleić się do rąk.
Oczywiście im dłużej wyrabiamy tym lepiej. Jeżeli nie mamy czasu wystarczy 10 minut. Ja robię to w robocie.
Przykryć szczelnie miskę z ciastem i pozostawić do wyrośnięcia w temperaturze pokojowej.
W tym czasie nagrzać piekarnik z glinianym garnkiem do pieczenia chleba (z pokrywą) do temperatury 220stC.
Po 30 minutach wyjąć podrośnięte ciasto na omączony blat i uformować podłużny bochenek (rozpłaszczyć i zwinąć w rulon, podwijając końce pod spód). Ułożyć na desce lub łopacie, oprószyć mąką i przykryć ściereczką. Po następnych 30 minutach włożyć chleb ostrożnie do nagrzanego garnka, przykryć pokrywą i wstawić na 30 minut. Po tym czasie, zdjąć pokrywę i dopiec jeszcze 10-20 minut do zrumienienia skórki.
Wyjąć chleb na kratkę do pieczenia i ostudzić.
Moim poczynaniom w kuchni towarzyszyła za oknem piękna zima! Śnieg wczoraj padał i padał...
Odśnieżaliśmy kilka razy dojście i chodniki wokół domu...jamniczka nie chciała iść na spacer a koty miały nie lada problem z poruszaniem się po ogrodzie. Brnęliśmy w śniegu po łydki...
Prawdziwa zima!
Etykiety:
chleb i bułki,
chleb na drożdżach,
chleb na zakwasie
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Kass, no zbyt wyrośnięty nie jest, ale i tak mi się podoba i wcale nie wstyd , ja tez takie coś przeżyłam jak chleb położony na kamieniu, pokrył go dokładnie i jeszcze sobie powędrował na blachę piekarnika
OdpowiedzUsuńMyślałam ,że nie tylko chleb do wyrzucenia, ale i kamień.A okazało się ,że chleb płaski i dziura na kamień jest bardzo smaczny ,a kamień nic nie ucierpiał
a chleb,,awaryjny" pierwsza klasa
To się nazywa "przygoda w kuchni" ;) Mój chleb widziałaś? Ma w środku Obcego... Tyle że Obcy nadzwyczaj smaczny, więc... swój!
OdpowiedzUsuńKass, spójrz na zimowe zdjęcie u mnie na blogu, z prawej strony. Jakoś mi Twój ogród w miniaturze przypomina ;)
OdpowiedzUsuńAj tam, chleb czy nalesnik nie istotne ;) Zima przepiękna! :-)
OdpowiedzUsuńKass, opis Twych przygod w kuchni zacheca do eksperymentow, moj chleb wlasnie sie piecze i rosnie, ale nie zawsze tak bywa/bywalo - sciskam Cie mocno i wierz mi, najwspanialszy zapach i smak to swierzy chleb, ze tam troszke plaski to nie takie wazne :-)
OdpowiedzUsuńZasypana po lydki Praga pozdrawia W-claw!
Ach, Kass, ja mam tak bardzo, bardzo często z chlebkami właśnie. Często przypominają naleśniki ...
OdpowiedzUsuńA Twój bardzo mi się podoba, i jeden i drugi :)
Pozdrawiam!
Bardzo mi sie podoba Twój chleb awaryjny:) A naleśnik też nie jest zły - no tak czasem bywa, ale moim zdaniem on też zły nie jest:)
OdpowiedzUsuńmargot dziękuję za pocieszenie.
OdpowiedzUsuńAn-no obcy bardzo swojsko wygląda, a mój wypiek plackowaty jakby latający spodek...zupełnie nieziemsko.
A i Twój stół tez ładnie zasypało...zdjęcia rzeczywiście bliźniacze.
Mafilko ważne że bardzo smaczny, a zima jest w istocie cudowna!
Basiu pocieszasz, pocieszasz a u Ciebie piękny boche pewno z pieca wyszedł....ale smak jest zniewalający, nikt w domu nie narzekał na niego:)
Pozdrawiam Pragę!
majanko to znaczy że nie jestem samotna w zmaganiach kuchennych, małe to pocieszenie ale jednak :)) ale kto nie idzie do przodu ten się nie potyka!
Pozdrawiam wszystkich cieplutko!
Atinko bardzo jesteś uprzejma...dziękuję i doceniam. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńKass daj mu chwilkę i na pewno się rozrusza - w końcu mamy zimę to i zakwas może być marudny prawda? :)
OdpowiedzUsuńWiesz co ja bym Tobie poradziła wziąć dwie łyżki, resztę wywalić i te dwie łyżki od nowa poprowadzić. Powinno się udać!
Będę trzymać kciuki bardzo mocno :)
Poleczko tak własnie zrobiłam...dziekuję za rade, to mnie utwierdza w przekonaniu że chyba zrobiłam dobrze...pozdrawiam zimowo i cieplutko!
OdpowiedzUsuńJa też podziwiam te ogromne ilości śniegu! Szkoda, ze w świeta tak pięknie nie było...
OdpowiedzUsuńNo tak, zakwas czasami faktycznie bywa nieco humorzasty ;)
OdpowiedzUsuńChleby podobaja mi sie bardzo, obydwa :)
A sniegu u Was naprawde sporo! Nie dziwie sie, ze jamniczka nie chciala pojsc na spcer ;)
Pozdrawiam serdecznie!
Łał! Ile śniegu masz w ogrodzie!
OdpowiedzUsuńA z zakwasem to współczuję i trzymam kciuki za reanimację. Ja ostatnio reanimowałam swoją Matuszkę i właśnie na tym chlebku znów ruszyła do pracy. Cieszę się, że mimo że płaski to i tak Ci posmakował :)
Za to chleb awaryjny wygląda jak marzenie :)