Nowy rok, pierwsze pieczenie w WP, pierwszy chleb, pierwsza porażka...
Cóż mogę powiedzieć o chlebie wyciągniętym z piekarnika, który przypomina naleśnik? Porażka!
Oglądam chleby na innych blogach...piękne, okrąglutkie, wyrośnięte...a u mnie ... naleśnik!
Żeby dłużej nie narzekać, pochwalę się że nie każdy upieczony wczoraj chleb wyglądał jak naleśnik. Drugi, można by rzec 'awaryjny', wyszedł zupełnie nieźle.
A było tak:
...rano,dzień przed pieczeniem (w piątek) wyjęłam zakwas z lodówki w celu 'rozruszania' i zmobilizowania do pracy. Dokarmiłam jak należy trzy razy, w cieple trzymałam jak należy, mieszałam i doglądałam...ale ON wcale nie odwzajemnił mojego zainteresowania i wdzięczny nie był wcale! Niemrawo zaczął wypuszczać pojedyncze pęcherzyki, podszedł wodą, i nie ruszył się na krok...Ale nie zważając na nic, wieczorem przystąpiłam do robienia zaczynu, rano przecież będę zarabiała chleb! A chleb nie byle jaki, bo
Tili wybrała bardzo ciekawe przepisy do
Weekendowej Piekarni.
Zdecydowałam się wybrać z dwóch zaproponowanych przepisów chleb, bowiem bułek drożdżowych ostatnio sporo było u mnie.
Chleb natomiast zawsze jest mile widziany! Pieczenie z przepisu zaczerpniętego z
blogu Dany nie mogło nie zakończyć się sukcesem! Tak przynajmniej mi się wydawało...(o naiwności!)
W sobotę rano wymieszałam, zgodnie z przepisem, wszystkie ingrediencje, przykryłam i odstawiłam do wyrośnięcia. Po 4 godzinach ciasto podrosło... powiedziałabym lekko, a nawet bardzo lekko...
A tymczasem...
W domu resztki pieczywa, przed nami perspektywa kolacji i niedzielnego śniadania bez chleba...
Szybko zarobiłam
chleb 'awaryjny',pozostawiłam do wyrośnięcia, nagrzewając w międzyczasie piekarnik z garnkiem glinianym. Po godzinie wstawiłam chleb, a po następnych 45 minutach pieczenia wyjęłam z pieca pięknie pachnący chleb pszenny, o chrupiącej skórce...najłatwiejszy chleb pod słońcem!
... chlebek pszenno-żytni Dany był wciąż jeszcze 'w lesie'!
Stwierdziłam, że aby upiec chleb tego dnia, muszę zabrać się za następny etap wyrabiania, bo z pieczeniem do północy nie zdążę! Tak więc wyrobiłam ostatecznie ciasto chlebowe i uformowałam okrągły bochenek, umieściłam w koszyku i przykrywszy odstawiłam w ciepłe miejsce. Do wieczora chleb ruszył o jakieś 20%...cóż robić, odłożyłam pieczenie do rana dnia następnego (czyli do dzisiaj - do niedzieli)...
Jak to dobrze że upiekłam drugi chleb!
Chleb pszenno-żytni upiekłam rano. Po włożeniu do piekarnika, rozjechał się jak ciasto na naleśniki...a po upieczeniu wyglądał jak naleśnik...
Zastanawiałam się czy umieścić zdjęcia (wstyd mi!), bo chwalić się nie ma czym.
Ale pomyślałam, że w kuchni (w
mojej kuchni) nie ma tylko wzlotów, są tez upadki :) i byłabym nieszczera, gdybym powiedziała że zawsze wszystko się udaje...
Na pocieszenie powiem że
chleb pszenno-żytni z prażoną mąką wyszedł mimo wszystko pyszny!
Jeśli zakwas wykaże w najbliższym czasie spodziewaną aktywność, to upiekę go jeszcze raz.
Zabrałam się też za reanimację zakwasu.
Spróbuję tym razem z mąką orkiszową razową...jak będzie 'działał' to napiszę więcej'.
Przepis na chleb WP cytuję za Tili:
CHLEB PSZENNO-ŻYTNI Z PRAŻONĄ MĄKĄSkładniki na zaczyn, wieczór przed pieczeniem chleba:
55 g zakwasu z mąki żytniej razowej
110 g mąki żytniej razowej
150 g wody
Przygotowanie zaczynu: Składniki mieszamy i pozostawiamy przykryte na 14-16 godzin w temperaturze pokojowej.
Zasmażka, wieczór przed pieczeniem chleba:
80 g mąki żytniej
200 g wody
Przygotowanie: Na rozgrzaną suchą patelnię, wsypujemy mąkę i prażymy, cały czas mieszając do uzyskania lekko brązowego koloru. Mąka nie może się przypalić! Przesypujemy na miseczkę i dolewamy stopniowo letnią wodę, energicznie mieszając łyżką albo trzepaczką, aż do uzyskania brązowej zasmażki o konsystencji papki.
Dzień pieczenia:
Do ładnie przefermentowanego zaczynu dodajemy zasmażkę, mieszamy do dobrego połączenia składników. Po czym dodajemy:
220 g mąki pszennej typ 650 (ja piekłam go na chlebowej)
250 g wody z solą
Znów mieszamy aby składniki połączyły się dokładnie i pozostawiamy na 2 1/2-3 godzin. Miskę należy zawinąć w folię, by ciasto nie obsychało.
Po tym czasie ciasto powinno ładnie podrosnąć, następnie dodajemy:
400g mąki pszennej typ 650
To już ostatnia faza, czyli ciasto właściwe. Dosypujemy stopniowo mąkę i wyrabiamy, aż ciasto będzie odchodzić od miski i ręki. Pozostawimy na 20 minut, aby odpoczęło. Wyjmujemy na blat posypany mąką, wyrabiamy chwilę, formujemy bochenek i wkładamy do koszyczka, aby ostatecznie wyrosło (do podwojenia objętości - ok. 2 1/2 godziny).
Piekarnik nagrzewamy do 250 stopni Celsjusza i pieczemy z parą w opadającej temperaturze. Po 10 minutach zmniejszamy do 230 stopni, potem stopniowo zmniejszamy temperaturę, aż kończymy pieczenie na ok. 180 stopniach. Ogólny czas pieczenia to ok. 45-50 minut. Studzimy na kratce.
Źródło: Leśny Zakątek Dany
CHLEB "AWARYJNY"650g maki pszennej typ 650 lub innej
3/4 łyżki soli morskiej
1 łyżeczka cukru
30g drożdży świeżych
ok. 2,5 szkl. letniej wody
Z 1/2 szkl wody, drożdży, cukru i 2 łyżek mąki zrobić zaczyn. Przykryć na 5 minut aby drożdże 'ruszyły'. Do miski wsypać resztę maki, dodać aktywny zaczyn drożdżowy i dolać 1 szkl. wody. Wyrabiać dolewając wodę, w miarę potrzeby więcej lub mniej (zalezy od chłonności mąki) do połączenia składników. Ciasto nie może być luzne, powinno być łatwe do formowania i nie kleić się do rąk.
Oczywiście im dłużej wyrabiamy tym lepiej. Jeżeli nie mamy czasu wystarczy 10 minut. Ja robię to w robocie.
Przykryć szczelnie miskę z ciastem i pozostawić do wyrośnięcia w temperaturze pokojowej.
W tym czasie nagrzać piekarnik z glinianym garnkiem do pieczenia chleba (z pokrywą) do temperatury 220stC.
Po 30 minutach wyjąć podrośnięte ciasto na omączony blat i uformować podłużny bochenek (rozpłaszczyć i zwinąć w rulon, podwijając końce pod spód). Ułożyć na desce lub łopacie, oprószyć mąką i przykryć ściereczką. Po następnych 30 minutach włożyć chleb ostrożnie do nagrzanego garnka, przykryć pokrywą i wstawić na 30 minut. Po tym czasie, zdjąć pokrywę i dopiec jeszcze 10-20 minut do zrumienienia skórki.
Wyjąć chleb na kratkę do pieczenia i ostudzić.
Moim poczynaniom w kuchni towarzyszyła za oknem piękna zima! Śnieg wczoraj padał i padał...
Odśnieżaliśmy kilka razy dojście i chodniki wokół domu...jamniczka nie chciała iść na spacer a koty miały nie lada problem z poruszaniem się po ogrodzie. Brnęliśmy w śniegu po łydki...
Prawdziwa zima!