gry online

9/29/11

La Brioche Nanterre di Pierre Hermè... czyli briosza doskonała!



Takiej 'brioszy' jeszcze nie piekłam.... na 350g mąki potrzeba 250g masła!
Przepis samego mistrza Pierre Hermè, nie odważyłam się więc nic zmieniać ani odchudzać ilości składników:)  Zresztą chciałam  koniecznie zrobić briosze wg tego przepisu i przekonać się, jak smakuje ciasto drożdżowe z tak dużą ilością masła.  A z zamiarem nosiłam się dość długo, przepisów do wypróbowania przybywa wciąż i wciąż... a czasu niestety nie przybywa wcale:)  Ale w końcu JEST!

To wykwintna briosza i zapewniam że warto  upiec choć raz i skosztować jak smakuje...jak dla mnie: delicje:)
Jeśli znacie i lubicie croissanty (w których masła też jest sporo), to na pewno ten wypiek Wam zasmakuje. Ciasto jest wyborne i wbrew pozorom (zdawałoby się że masło sprawi iż będzie ciężkie - o nie!), wyjątkowo delikatne, z chrupiącą jak w croissantach skórką, o fantastycznej strukturze, z  widocznymi rozwarstwieniami i puszyste jak letni obłok...po prostu  PYSZNE!
To primabalerina wśród tancerek:)))




Z podanych proporcji wychodzi średnia briosza (np blaszka podłużna 28x11cm) , ja upiekłam z podwójnej porcji w większej prostokątnej formie o wym 28x23cm, formując 12 kulek i 6 mniejszych upchanych 'pomiędzy'...
Gorąco polecam!

LA BRIOCHE  NANTERRE di PIERRE HERME

*  200g mąki Manitoba (wysokoglutenowa mąka z twardej pszenicy kanadyjskiej)
*  150g mąki tortowej
*  245g jaj (5 średnich)
*  35g cukru
*  7g soli
*  250g masła
*  12g świeżych drożdży
*  20g mleka (2 łyżki)

Masło roztopić i ostudzić.
W letnim mleku rozpuścić drożdże.
Wyrabianie ciasta jest długie i należy przestrzegać pewnych zasad.  Najlepiej jeśli do tego celu użyjemy miksera.  Do miski wsypujemy 150g mąki i 2 jajka, i ucieramy na średnich obrotach (ja użyłam mieszadła 'K'), kiedy dobrze się połączą dodajemy po 1 jajku i po trochę mąki i wciąż wyrabiamy do całkowitego wymieszania składników. Kolejne jajka i mąkę dodajemy jak poprzednie są już dobrze wmieszane.  Dosypujemy cukier i sól, dodajemy rozpuszczone drożdże.  Kiedy wszystkie składniki dobrze się połączą zmieniamy końcówkę na hak i dodajemy po łyżce masło, zwiększając obroty miksera.
Ciasto jest luźne, po wyrobieniu całe masło powinno się 'wchłonąć' a ciasto ma być lśniące, gładkie i odrywać się od brzegów miski.  Trwa to kilkanaście minut.
Przełożyć na blat, lekko rozwałkować i złożyć w kopertę. Umieścić w misce na ok 40 minut do podwojenia objętości. Następnie miskę szczelnie przykryć i włożyć do lodówki na 8 godzin (u mnie 12).  Ciasto powinno odpocząć.

Rano wyjąć na stolnicę, przykryć ściereczką i pozostawić na 40-60 minut, aby ciasto się ogrzało.
Rozciągnąć ciasto na długość formy, przeciąć na 4 równe części i uformować delikatnie wałki (jeśli pieczemy w podłużnej foremce) lub kule (forma kwadratowa) albo podzielić na 9 mniejszych  i włożyć do natłuszczonej formy. 
< jak na rysunku
Można też upleść chałkę i upiec w podłużnej formie.
Przykryć ściereczką i pozostawić na blacie na ok 1 godzinę.
Po wyrośnięciu smarujemy roztrzepanym jajkiem i pieczemy w temp 180-190 stC przez 45 minut.
Można posypać z wierzchu grubym cukrem lub makiem.
Smacznego!






*
Jesienny poranek nad Odrą...


9/24/11

Jabłka karmelizowane



Jabłka karmelizowane są pyszne... i są bardzo jesienne:)
Smakują i pachną wrześniowym powietrzem, a wyglądają jak cukierki, które kiedyś kupiłam na odpustowym kramie  ( niezbyt urodziwe, ale jakie dobre!... a może tak mi się tylko wydawało?:).

Jeśli wcześniej usmażę naleśniki, a potem  na każdym położę łyżkę tych słodkich cukierków... to lepszego deseru nie potrzebuję:))
Łatwe i pyszne...polecam!


KARMELIZOWANE JABŁKA

*  4jabłka
*  80g masła
*  100g brązowego lub białego cukru
*  2-3 gwiazdki anyżu
*  kawałeczek kory cynamonu
*  sok z 1/2 cytryny
*  2-3 gałązki tymianku

Jabłka obrać i pokroić w większą kostkę lub ósemki.
W rondlu rozpuścić masło, wsypać cukier i przyprawy.  Mieszać przez 2-3 minuty po rozpuszczeniu cukru. Wrzucić jabłka i na małym ogniu smażyć kilka minut,, nie dopuszczając do ich rozpadnięcia.  Powinny zmięknąć i tylko lekko się zeszklić. Dodać sok z cytryny i po chwili zdjąć z ognia. Wyjąć gałązki tymianku i cynamon.  /Można dodać kieliszek alkoholu np rumu/.

Doskonałe do  deserów, jako nadzienie do szarlotek, dodatek do ciast, lodów, a także do mięs - zwłaszcza wieprzowiny.
Smacznego!




*



9/20/11

Małe smuteczki i bułki maślane z makiem



Ostatnio nie tryskam energią... wręcz przeciwnie, cierpię na jej deficyt:)  
Cóż, nie można wciąż mieć 'włączony silnik'- jak mawia moja przyjaciółka,  trzeba czasem pójść do serwisu i zrobić przegląd części... a serwisant radzi (cytuję:)): spokój i wyciszenie... jak to ładnie brzmi!




A teraz z innej beczki.
Wczoraj odkryłam że ukradziono mi wielką, ciężką donicę z agapantem... nigdy bym nie przypuszczała, że ktoś może zadać sobie tyle trudu, by wytaszczyć przez wysokie ogrodzenie taki ciężar... życie a właściwie ludzie wciąż mnie czymś zaskakują...
Na szczęście kilka lat temu rozsadziłam roślinę do dwóch donic, więc pozostał jeszcze drugi....na szczęście! ...bo mam do niego sentyment:)

Przejdźmy do sedna sprawy, czyli do bułek.
Upiekłam łatwe i smaczne bułki na kolację.
Są to bułeczki maślane, które wzbogaciłam makiem a wierzch posypałam słonecznikiem. Inspirowałam się  przepisem Hamelmana na 'Bułeczki maślane'.  Ciasto bardzo przyjemne w obróbce, nie klei się, a bułeczki ładnie rosną i pieką się bez problemów...no i wspaniale smakują.  Dobre na małe smuteczki:)
Polecam!



MAŚLANE BUŁKI MAKOWE

/na 12-15 sztuk/
 
*  750 g mąki chlebowej
*  350 g mleka
*  1 jajko (ok. 75 g)
*  60 g masła (temp. pokojowa)
*  45 g cukru
*  15 g soli
*  38 g świeżych drożdży
*  4 łyżki suchego maku
na wierzch:
*  jajko roztrzepane z łyżką mleka
*  ziarna słonecznika

Mieszamy wszystkie składniki i dobrze wyrabiamy - aż uzyskamy gładkie i elastyczne ciasto. Zostawiamy w misce pod przykryciem na 1 godzinę.
Dzielimy ciasto na 12-15 równych kawałków po ok. 90 g każdy, formujemy okrągłe bułeczki i układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia - zostawiając niewielkie odstępy między sobą. Przykrywamy i zostawiamy do wyrośnięcia - aż podwoją objętość - ok. 45 minut. 
Przed pieczeniem smarujemy po wierzchu roztrzepanym jajkiem z łyżką mleka i posypujemy słonecznikiem.
Pieczemy w 200 C przez 18-20 minut - aż się zrumienią. 
Bułki studzimy na kratce.
Smacznego!

*




9/16/11

Naleśniki z dynią, cukinią i pieczarkami




Naleśniki z nadzieniem to bardzo smaczny i sycący obiad, kolacja albo ...śniadanie:) 
Oczywiście, jeśli lubi się naleśniki.  A ja zdecydowanie lubię, choć przyznam że, nieczęsto je smażę.
Wiadomo: kaloryczne, ciężkostrawne (jeśli smażone na tłuszczu)...  ale jeśli użyjemy patelni z powłoką nieprzywierającą i usmażymy je bez tłuszczu, a nadzienie odpowiednio 'odchudzimy' - to na pewno danie zadowoli wszystkich.  Pojawiły się już pierwsze dynie, znak że jesień idzie wielkimi krokami.  Do nadzienia dodałam więc kawałek dyni, cukinię i pieczarki. Naleśniki zyskały na lekkości i wyszły naprawdę smaczne:)
Upiekłam tym razem tradycyjne naleśniki na mleku ale w tym daniu doskonale sprawdzą się np takie z kefirem.  Z podanych proporcji wychodzi 12-15 naleśników.
Polecam!
 

NALEŚNIKI Z DYNIĄ, CUKINIĄ I PIECZARKAMI

ciasto na naleśniki:
*  2 szkl mąki
*  1 szkl mleka
*  1,5 szkl wody
*  2 jajka
*  2 łyżeczki cukru
*  szczypta soli
*  4 łyzki oleju słonecznikowego

Zmiksować wszystkie składniki oprócz oleju i odstawić na 30 minut do napęcznienia. Przed smażeniem dodać olej i dobrze wymieszać.  Usmażyć na złoto.

nadzienie:
*  kawałek dyni - ok 30 dag
*  1 cukinia
*  25dag pieczarek
*  2 średnie cebule
*  2 ząbki czosnku
*  świeży tymianek
*  pieprz, sól
*  1 jajko
Cukinię umyć i pokroić na drobne kawałki.  Dynię obrać i pokroić w kostkę.  Cebulę obrać i posiekać.  Pieczarki umyć i pokroić w plasterki.
Na rozgrzany olej wrzucić cebulę i pieczarki.  Podsmażyć aż cebula się zeszkli a pieczarki zmiękną przełożyć do miski. Dodać jeszcze trochę oleju i wrzucić na patelnię cukinię , a  po chwili dynię.  Mieszając podsmażyć kilka minut, aż warzywa lekko zmiękną lecz nie rozpadną się.  Zsunąć z patelni do miski z pieczarkami i cebulą. Doprawić solą, pieprzem, tymiankiem i wbić jajko.  Wszystko razem wymieszać.

Na każdy naleśnik nałożyć łyżkę nadzienia i zwinąć je jak krokiety lub gołąbki.
Nastawić piekarnik na 180stC.

na wierzch:
*  4-5 pomidorów 'palet'
*  2 łyżki sosu sojowego jasnego
*  6 łyżek wody
*  2 łyżki słodkiego sosu chili 
*  bazylia, tymianek
*  pieprz

*  tarty parmezan lub mozzarella do posypania

Pomidory obrać ze skórki i pokroić na drobne kawałki.  Do miseczki wlać sos sojowy, wodę i doprawić przyprawami, wrzucić rozdrobnione  pomidory i wymieszać.

Naczynie do zapiekania wysmarować masłem lub oliwą, ułożyć w nim zwinięte naleśniki i zalać przygotowanym sosem z pomidorami.  Posypać startym serem (mozzarella, parmezan).
Wstawić na 35-40 minut do zapieczenia.
Smacznego!




*


9/14/11

Naleśniki na kefirze i jak to z Kają było...




Fumiko z małymi dziećmi cały czas spędzała w ogrodzie.  Maleństwa wiodły beztroskie, radosne i pełne ciekawości życie, jak przystało na zdrowe i szczęśliwe szczenięta.  

Mała Arashi lubiła przyglądać się ulicy... za płotem świat wydawał się taki ciekawy. Wysuwała przednie łapki między deskami ogrodzenia, i stojąc na dwóch tylnych z zainteresowaniem oglądała wszystko dookoła.  Ktoś idący ulicą pociągnął za wystającą w płocie łapkę i...
Dopiero po kilku godzinach, kiedy właściciele wrócili z pracy,  suczka dotarła do weterynarza.  Psinka bardzo cierpiała ale dzielnie zniosła badanie i dalsze działania lekarza...

Łapka powoli wróciła do stanu 'używalności',  nie wróciła jednak do pełnej sprawności.  Krzywo się zrosła, w stawie ma zgrubienie i jest lekko wykrzywiona na bok, przez co ma ograniczone możliwości zginania.

Chodzi i biega... ale utyka, zwłaszcza kiedy poszaleje z psami...

Arashi była na konsultacji u psiego ortopedy, który stwierdził, że skoro łapka się zrosła, to nie ma sensu łamać (!!) i ponownie ją składać... zalecił jednak okresową kontrolę i obserwację.

Rodzeństwo rozeszło się do nowych domów...suczki nikt nie chciał,  bo już nie może być psem 'wystawowym'. 

Arashi mimo tylu złych doświadczeń jest wyjątkowo pogodnym psiakiem, chciałoby się powiedzieć, że ma nie gasnący 'uśmiech na twarzy'...

Przyjechała do nas i zamieszkała w naszych sercach:)))... rozpoczęła nowe życie jako Kaja.

Ma dopiero 5,5 miesiąca... i lubi naleśniki:)))








Należą do moich ulubionych. Dlaczego?  Bo są inne, a ja z tych, co to lubią oryginalność ... i to nie tylko naleśnikową... pisałam już że niepokorna ze mnie istota, nie lubiąca schematów, sztampy i obowiązków... zatem i naleśniki będą nietuzinkowe:)
Mają 'konkretniejszy' smak, nie znaczy jednak, że nie pasuje do nich dżem czy słodkie serowe nadzienie.  Doskonale smakują ze słodkimi jak i wytrawnymi dodatkami, albo po prostu same...jedzone w pośpiechu (bo parzą w palce!!)  prosto z patelni :)  Polecam!


NALEŚNIKI NA KEFIRZE

*  25 dag mąki pszennej typ 550
*  25 dag mąki pszennej razowej
*  2 szkl kefiru
*  ok 2 szkl wody
*  1/4 łyżeczki soli
*  2 jajka
*  3 żółtka
*  2 łyżki dobrego oleju roślinnego

Zmiksować kefir, wodę, jajka i żółtka.  Dosypać mąkę z solą i na niskich obrotach miksera - dobrze wymieszać. Ciasto powinno być płynne chociaż nie rzadkie.

Smażyć na lekko naoliwionej patelni (posmarować pędzelkiem zanurzonym w oleju lub spryskać olejem w sprayu) nalewając porcje ciasta, tak aby  pokryło patelnię cienką warstwą.  Smażyć po obu stronach, kiedy będą rumiane przełożyć na talerz.
Smacznego!


9/11/11

Ciasto jesienne



Dlaczego jesienne?  Bo chyba nie zdarzyło mi się żebym je upiekła w innym czasie... najczęściej piekę je we wrześniu.  Zresztą, to czas najlepszych śliwek (o ile jeszcze na takie macie szczęście trafić...) i najsmaczniejszych jabłek.  Poza tym są już orzechy włoskie, chociaż jeśli macie z ubiegłego roku też będą w tym cieście świetne.
Ciasto łatwe, niby zwyczajne... ale wyjątkowo smaczne.  Kiedyś już o nim pisałam (o tu!), na początku swojej działalności blogowej.  Postanowiłam jednak jeszcze raz o nim wspomnieć, bo naprawdę jest tego warte...polecam!


TORCIK WIELOOWOCOWY

/forma o śr 28cm/

*  4 jajka
*  180g mąki pszennej
*  180g cukru
*  120g masła lub margaryny
*  1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia

*  4 jabłka
*  400g śliwek

*  garść posiekanych orzechów włoskich

Jabłka obrać i pokroić w ósemki.  Śliwki przepołowić i wyjąć pestki. Owoce oprószyć mąką.

Masło utrzeć z cukrem i jajami (można mikserem) dodać mąkę z proszkiem do pieczenia i wymieszać.  Wsypać owoce i łyżką wymieszać z ciastem.  
Formę wysmarować masłem i wysypać bułką.  Przełożyć ciasto, wyrównać powierzchnię, posypać orzechami i upiec w 180stC przez 45-50 minut.  Sprawdzić patyczkiem w środku blaszki, jeśli ciasto jest niedopieczone -  to pozostawić jeszcze kilka minut w piekarniku. Oprószyć cukrem pudrem.
Smacznego!




*



9/9/11

Chleb pieczony na opak:)...pszenno-żytni z ziarnami



Jesienna pogoda zachęca do częstszego włączania piekarnika:)  Na poranne spacery już nie gonimy tak szybko, żeby zdążyć przed upałem.  Poranki chłodniejsze, dzień jeszcze dość długi, powietrze rześkie a wokoło wciąż zielono... choć jesiennie:)
W kuchni ciepło, przyjemnie, pachnąco...lubię ten czas!
Zaczęłam jesienne eksperymenty chlebowe, dzisiaj o jednym z nich. O innych kombinacjach napisze niebawem. 
Chleb pszenno-żytni, na dwóch zaczynach: drożdżowym i zakwasowym, z ziarnami.
Przez przypadek, a raczej przez niewłożenie okularów (!?) piekłam go w niższej niż zamierzałam temperaturze - 150stC :).
O dziwo, chleb pięknie wyrósł w piekarniku i upiekł się wspaniale!.  Ciekawe doświadczenie, które początkowo mnie nieomal przeraziło (!!), a później  przekonało, że w sprawie pieczenia chleba jeszcze duuuuużo do odkrycia przede mną.
Zestaw ziaren bardzo nam posmakował, chleb jest sprężysty, wilgotny i bardzo smaczny!  Na pewno jeszcze nie raz go upiekę.
Polecam!

CHLEB PSZENNO-ŻYTNI Z ZIARNAMI
/1 bochen o wadze ok. 1kg/

zaczyn zakwasowy:
*  130g mąki żytniej chlebowej (typ720)
*  60g mąki żytniej razowej (typ 2000)
*  60g aktywnego zakwasu żytniego
*  180g wody
*  1/2 łyżeczki soli
*  1/2 łyżeczki cukru

Wymieszać i odstawić pod przykryciem w temp. pokojowej na 8-12 godzin.

zaczyn drożdżowy:
*  250g mąki pszennej chlebowej (typ 750, 850 lub 650)
*  225g wody
*  10g świeżych drożdży
*  1/2 łyzeczki soli
*  1/2 łyzeczki cukru

Wymieszać, przykryć i pozostawić na blacie kuchennym na 8-12 godzin.

Po tym czasie połączyć zawartość obu misek i dodać:
*  170g mąki pszennej chlebowej
*  30g mąki żytniej razowej
*  1,5 łyżeczki soli
*  1 łyżeczka cukru
*  2 ugotowane i rozgniecione ziemniaki
*  3 łyżki siemienia lnianego
*  1/2 szkl słonecznika
*  3 łyżki czarnuszki

Dobrze wyrobić ciasto, można mikserem (co preferuję:)) lub ręcznie przez ok 10-12 minut. Ciasto będzie dość luźne ale elastyczne i gładkie.
Miskę przykryć folią i odstawić do fermentacji na ok 1 godzinę.  Chleb można upiec w foremce albo w garnku żeliwnym***.
  • pieczenie w foremce:
Kiedy ciasto podwoi objętość lekko odgazować i przełożyć do większej foremki  (np 26x15cm).
Włączyć piekarnik nastawiając temp 150stC.
Odstawić przykryte ściereczką do ponownego rośnięcia na czas nagrzania piekarnika, tzn na ok 40-45 minut.
Włożyć chleb do piekarnika i piec 35 minut, po czym zwiększyć temperaturę do 200stC i dopiec jeszcze przez ok 30 minut, aż będzie ładnie wypieczony.

  • pieczenie w garnku żeliwnym:
Ciasto po pierwszym wyrastaniu przełożyć do miski lub koszyka wyściełanego papierem do pieczenia, o wielkości garnaka w którym będziemy piekli.  Po wyrośnięciu i nagrzaniu piekarnika z garnkiem, przekładamy ostrożnie chleb razem z papierem do gorącego garnka i przykrywamy pokrywką.  Pieczemy ok 35 minut, zdejmujemy pokrywkę i zwiększamy temp do 200stC.  Dopiekamy przez kolejne 30-35 minut aż chleb będzie mocno rumiany.

***Ja upiekłam 2 chleby równocześnie, jeden w garnku a drugi w foremce.
Obydwa upiekły się w jednym czasie, tak samo dobrze wyrosły i ładnie się zrumieniły. Trzeba ułatwiać sobie życie, prawda?:))
Smacznego!



























*


9/7/11

Jabłecznik z garścią wspomnień




Jabłka sypią się z drzew... ja jak zwykle nie nadążam... 
Piekę szarlotki, jabłeczniki, paje, robię dżemy, marmolady, kompoty... co by tu jeszcze?
Dobrze że w tym roku jabłek jest trochę mniej...

Pierwszy raz jadłam ten jabłecznik w Tatrach...siedząc gdzieś tu poniżej :)))


 /zdjęcie z internetu - Murzasichle/


Jeździliśmy tam często (raz do Murzasichla a raz do Kątów Rybackich - na zmianę) - najpierw sami, potem z dziećmi...potem znowu sami:)
Bywało czasem że wyjeżdżałam sama z dziećmi i moją kuzynką (zapaloną turystką, która biegała po górach jak kozica) .... Ewa chodziła na wycieczki w góry z moimi chłopcami zdobywać szczyty a ja co miałam zdobyć to już zdobyłam:)),  nie zawsze miałam ochotę na ostre wspinanie,  wolałam patrząc na wierchy posiedzieć za chałupą wśród baranów i kur, w towarzystwie gazdowskich psów i kotów (a lubiły mnie bardzo bo przez 2 tygodnie naszego pobytu jadły jak nigdy w ciągu całego roku)...i poczytać książkę. 

Mieszkaliśmy zawsze u tych samych gazdów, w starej góralskiej chacie bez 'wyszukanych' wygód... co zupełnie dzieciom nie przeszkadzało, powiedziałabym że nawet były z tego faktu bardzo zadowolone:))
Kuchnia gospodarzy była do naszej dyspozycji.  Gotowałam więc 'obiady' (np ziemniaki z kwaśnym mlekiem:))... jednak na pieczenie ciast w piecu opalanym drewnem jakoś nie miałam ochoty.  

Raz skusiłam się (po usilnych namowach gazdy:)) i upiekłam drożdżówkę z jagodami  (które przynieśliśmy z lasu - czyt. Tatrzańskiego Parku Narodowego!) i kruszonką.  Nie miałam wtedy doświadczeń z używaniem takiego pieca ani najmniejszego pojęcia jak długo ciasto powinno się w nim piec.
  -Niech jesce posiedzi! - wołał gazda, jak tylko miałam ochotę blaszkę wyciągnąć z pieca:) ... i tak siedziało 1,5 godziny (!!!)... wyjęłam  rumiane, a jakże (?)... a raczej spieczone ciasto, które nie tylko się upiekło... ono się wysuszyło:)
Najważniejsze jednak, że wszystkim bardzo smakowało!  To doświadczenie sprawiło że już więcej tam ciasta nie piekłam, a jak były jagody to robiłam pierogi.

Pewnego niedzielnego popołudnia Ewa poszła na tzw. ploty do sąsiedniego, zaprzyjaźnionego  gazdostwa, a po dwóch godzinach wróciła z małym zawiniątkiem:))  Mieściły się w nim 4 kawałki jabłecznika z budyniem.  Jaki on był pyszny!  Zaraz pobiegłam po przepis, a po powrocie do Wrocławia upiekłam w swoim bardziej cywilizowanym piekarniku...  stwierdziłam jednak, że tamto ciasto było lepsze!
Teraz od czasu do czasu piekę ten jabłecznik, bo nie dość że pyszny, to jeszcze przywołuje bardzo miłe wspomnienia....



JABŁECZNIK Z BUDYNIEM

/forma 38x25cm/

*  3 szkl mąki pszennej
*  200g masła lub margaryny
*  3/4 szkl cukru pudru
*  2 żółtka
*  1 jajko
*  2 łyżki gęstej, kwaśnej śmietany
*  1 łyżeczka proszku do pieczenia
*  cukier waniliowy

*  2 budynie waniliowe
*  3 szkl mleka

*  1,5  kg jabłek


Ugotować budyń i przestudzić.
Zarobić ciasto, owinąć w folię spożywczą i włożyć do lodówki.
Piekarnik nagrzać do 170stC z termoobiegiem (lub do 180stC bez).
Jabłka obrać i podzielić na ćwiartki.
Blaszkę wysmarować tłuszczem.  Połowę ciasta rozwałkować i wyłożyć nim formę.  Ułożyć gęsto kawałki jabłek (aby pokryć cały spód) i zalać budyniem.  Wyrównać powierzchnię i przykryć rozwałkowanym drugim kawałkiem ciasta,  docisnąć dookoła brzegi.  Nakłuć widelcem w kilku miejscach.
Wstawić do nagrzanego piekarnika na 45 minut  (lub 50 jeśli pieczemy bez termoobiegu).  Wyjąć na kratkę, oprószyć cukrem pudrem.  Kroić po całkowitym wystudzeniu.  Smacznego!



*



9/4/11

Z brzoskwiniami, śliwkami i czekoladową polewą czyli ciasto na koniec lata... albo początek jesieni...



Wiem że to jeszcze nie koniec lata, ale jakoś bliżej niż dalej...
Śliwki kojarzą mi się z końcem lata, w każdym razie kiedyś tak było (te które są w sprzedaży już od wiosny nie maja wiele wspólnego z dawnymi śliwkami).  Cieszące się powodzeniem u sadowników gatunki, co to nawet żaden porządny robak ich nie chce tknąć:)) - mnie nie przekonują... piękne jak lalka Barbie, ale tu nie o urodę idzie... oj nie! ważne jest wnętrze:))
Ostatnio kupiłam właśnie takie - śliwki jak malowane, przepisowo fioletowe, równiutkie, gładziutkie, piękne nad wyraz... co z tego, skoro knedle z nimi smakowały nijak!  Ani soku nie puściły, kwaśne chociaż dojrzałe, smaku w nich niewiele... a podobno 'węgierki'.
Ale się porobiło!
Moja poczciwa, stara śliwa w tym roku nie popisała się.  Urodziła owszem... ale z powodu nadmiaru wilgoci, prawie wszystkie owoce zgniły na drzewie.  Tak więc muszę pocieszać się kupnymi...

Ciasto, które upiekłam to transpozycja tego ciasta .  Na wierzchu ułożyłam oprócz śliwek, brzoskwinie,  a  zamiast polewy waniliowej (która do brzoskwiń wydała mi się mało wyrazista) zrobiłam czekoladową. Wyszło bardzo smaczne i bardzo wciągające ciasto:))  Polecam!



CIASTO Z BRZOSKWINIAMI, ŚLIWKAMI I CZEKOLADOWĄ POLEWĄ
/tortownica o śr 28cm/

ciasto:
*  250g mąki pszennej
*  3 duże jajka
*  1/2 szkl delikatnego oleju /np słonecznikowy/
*  3 łyżki mąki ziemniaczanej
*  3/4 szkl cukru
*  skórka otarta z 1 cytryny
*  2 łyżeczki proszku do pieczenia
*  szczypta soli

*  kilkanaście śliwek
*  4 brzoskwinie

polewa czekoladowa:
*  2/3 szkl śmietany 18%
*  2 łyzki cukru
*  2 łyżki kakao
*  1 budyń czekoladowy z cukrem (proszek)
*  1 łyżka mąki ziemniaczanej
*  2 jajka
*  2 łyzki cukru
*  kilka kropli aromatu migdałowego
Nagrzać piekarnik do 180stC.
Składniki na polewę zmiksować.
Oddzielić białka od żółtek.  Z białek ubić pianę ze szczyptą soli i łyżką cukru.  W misce miksera ubić żółtka z pozostałym cukrem, dalej ubijając powoli dolewać olej. Jak składniki dobrze się połączą dosypać przesianą mąkę z proszkiem do pieczenia , potem pianę z białek i wymieszać łyżką. 
Tortownicę wysmarować margaryną lub masłem, wysypać bułką tartą (lub wyłożyć papierem do pieczenia).
Przełożyć ciasto, wyrównać powierzchnię i ułożyć na niej połówki owoców skórką do dołu. 
Wstawić do nagrzanego piekarnika na 25-30 minut.
Wyjąć foremkę z pieca, zalać polewą i wstawić jeszcze na ok 20 minut.  Wierzch ma być suchy.
Część polewy może opaść na dno ciasta, w niczym nie psuje to jego smaku - doda mu za to malowniczości:)
Smacznego!




*



Printfriendly

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...