gry online

4/30/13

Sernik truskawkowy




To wiosenny sernik,  słodki, aromatyczny, lekki z dodatkiem truskawek.  Nie jest jednak to sernik na zimno. Bardzo smaczny i bardzo truskawkowy:)  Polecam!




SERNIK TRUSKAWKOWY
/forma o śr. 28 cm/

ciasto na spód:
*  200g mąki pszennej
*  120g masła
*  2 łyzki cukru
*  2 łyzki śmietany
*  1 łyżeczka proszku do pieczenia
Zagnieść kruche ciasto, zlepić w kulę, zawinąć w folię spożywczą i włożyć do lodówki na co najmniej 30 minut.
Piekarnik nagrzać do 180stC.
Ciasto rozwałkować i wylepić nim wysmarowaną formę - dno i boki.  Na wierzchu położyć arkusz folii aluminiowej i obciążyć np grochem.  Wstawić na 20 minut, zdjąć obciążenie i dopiec 15 minut.
Ostudzić.

masa serowa:
*  600g twarogu zmielonego
*  5 jajek
*  100g cukru pudru
*  200g śmietanki kremowej
*  1 łyżeczka proszku do pieczenia
*  cukier waniliowy
*  1 i 1/2 łyżki mąki ziemniaczanej
*  1 łyżka mąki pszennej
*  300g truskawek

dodatkowo:
*  1/2 słoika dżemu truskawkowego

Ubić całe jajka z cukrem, ciągle mieszając dodawać po łyżce sera, śmietankę, mąkę, proszek do pieczenia, cukier waniliowy.  Na końcu dodać zmiksowane truskawki i wymieszać łyżką.
Ostudzony spód posmarować dżemem truskawkowym i wylać masę serową.
Upiec w 180stC przez 60 minut.  Wyłączyć i pozostawić ciasto w piekarniku z uchylonymi drzwiczkami do przestygnięcia.  Kroić  po kilku godzinach a jeszcze lepiej na drugi dzień.
Można udekorować bitą śmietaną i truskawkami.
Smacznego:)




*










4/28/13

Dobrusia




Dzisiaj nie napiszę o jedzeniu.
Właśnie odeszła Dobrusia -  maleńka, zawsze płochliwa, cicha koteczka... ten post będzie o niej i dla niej.

O tym, że los dzikich kotów bywa często dla nich niełaskawy - wiem od dawna.   Każda historia z kociakami w tle zawiera w sobie sporo emocji i nie zawsze kończy się dobrze.
Kiedy pojawiła w zasięgu mojego wzroku ciężarna kotka, pomyślałam; o nie!...ale co mogłam zrobić?...udawać że nie widzę?...no to zaczęłam karmić.
Kotka wyglądała na bardzo zabiedzoną, oprócz wiszącego brzucha niewiele miała na sobie.  A że dzika, nie zbliżała się do nikogo, nie wiadomo kiedy okociła się.  Stało się to nieopodal, pod altaną na sąsiednim ogrodzie.




Maluchy wydawały tak rozpaczliwe i przeraźliwe dźwięki, że mimo pewnej odległości , w domu doskonale je słyszałam.  Zanosiłam jedzenie matce a po jakimś czasie pojawiły się maleństwa.  Wyglądały jak nieopierzone kurczaki, na głowie oprócz wytrzeszczonych oczu i wrzeszczących pyszczków, nic nie można było dostrzec...
A że były pewno bardzo głodne, szybko podchodziły do miseczek z jedzeniem ale dopiero kiedy oddaliłam się na bezpieczną odległość.  Były bardzo wystraszone, skradające się pod maskującymi je krzakami...
Musiał minąć jakiś czas, zanim mogłam podejść bliżej - na jakieś dwa metry, żeby im się przyjrzeć.  Były to trzy  maleństwa: czarne, popielate i łaciate.  Każde inne i każde przeurocze.
Po kilku tygodniach matka przeniosła się z kociakami do stojącej na moim ogrodzie budy-graciarni.   Udało mi się je pooglądać i... przeraziłam się:(   Czarny kotek miał chore oczy, na jednym jakby bielmo, dwa pozostałe miały chore uszy - można powiedzieć że były ona zarośnięte.
Udało mi się jakimś cudem je złapać i zawieźć do weterynarza.  Werdykt nie był dobry: czarny maluch (który okazał się kocurkiem)  jedno oko na skutek choroby uszkodzone nieodwracalnie już ślepe, drugie 'tylko' chore.  Dwa pozostałe kociaki miały chore uszy i wymagały dłuższego leczenia.  Czyszczenie i zakrapianie które musiałam codziennie robić - było dla mnie horrorem.
Najgorsze było to, że zbliżał się czas naszego letniego wyjazdu w góry.  Na szczęście na gospodarstwie został mąż i córka.  Obiecali leczyć kociaki.  Nie było to jednak proste...
Złapanie ich graniczyło z cudem,  co dopiero wyczyszczenie i zakropienie uszu albo oczu...
Kto miał do czynienie z małymi dzikusami kocimi, ten wie o czym mówię.
Wyjechałam.
Dzwoniłam codziennie do domu z pytaniem: jak maluchy?  Choć wymagało to nie lada sprytu i cierpliwości -  to udawało się je leczyć.  Któregoś razu, matka kocia zdenerwowała się widać tym maltretowaniem jej dzieci i... przeniosła się z kociakami na dach garażu::(   I złap tu człowieku koty, wyczyść im uszy i jeszcze zakrop...  Mąż wziął drabinę i przeprowadził akcję, po czym przez telefon poinformował mnie, że chyba z dalszego leczenia nici:(   No cóż, głową muru nie przebijesz, z leczenia nici:(
Po moim powrocie zawiozłam kociaki do weterynarza, okazało się że stan kocich uszu jest dobry, a czarny kociak jedno, widzące oko ma już wyleczone.  Drugie niestety pozostanie ślepe.
Czarny kocurek był najweselszym z całej trójki rozrabiaką. Po kilkunastu tygodniach, kiedy wydoroślał i albo poczuł zew natury, albo ktoś go zabrał - po prostu poszedł w świat... szukaliśmy go długo,  ale ślad po nim zaginął.  A że wcześniej stał się bardzo miłym i lgnącym do ludzi kociakiem,  przypuszczam że najprawdopodobniej kogoś zauroczył i kociak zmienił dom:) Wierzę, że ten ktoś zyskał wspaniałego zwierzaka:)




Dwie pozostałe kotki wraz ze swoją matką, zostawiliśmy w naszym domu.
Jedna z nich to Dobrusia, druga, łaciata kilka lat temu zginęła pod kołami samochodu, przebiegając ulicę... była piękną, bardzo mądrą, dobrą i przyjacielską kotką. 
I tak pozostała Pani Matka i Dobrusia.




Dobrusia była kotem mojej Mamy.  Hołubiona i bardzo przez nią kochana.  Była piękną kotką o srebrnym, jedwabistym futerku. Malutka i drobna ale bardzo łowcza.  Przynosiła Mamie upolowane myszy, ptaki np. gołębie, które były niewiele od niej mniejsze. Całymi dniami siedziała na ogrodzie i polowała.  Nieraz  ratowaliśmy złapane przez nią młode sikorki albo wróbelki.




Nie potrafiła jednak walczyć z innymi kotami, zwłaszcza że wszystkie były od niej dużo większe.
Po utracie oka stała się obiektem ataków innych kotów.  Wciąż obrywała pazurami po nosie.  Od półtora roku miała w tym miejscu nowotwór,  którego niestety nie można było skutecznie leczyć.  To wyjątkowo paskudne miejsce na takie cholerstwo...
Stało się to, co stać się musiało.   Bałam się,  jak Mama przeżyje jej stratę ale Dobrusia przeżyła moją Mamę o pół roku...
Do końca spała w Jej pokoju,  na Jej łóżku i tam tez odeszła... teraz na pewno się spotkały.



4/24/13

Truskawkowe lody jogurtowe




Pogoda taka ciepła, że czas pomyśleć o lodach, a najlepiej już potrenować:)... nie jedzenie, tylko robienie lodów ma się rozumieć:)
Sezon rozpoczęłam lodami jogurtowymi o smaku truskawkowym.  Muszę przyznać, że początek był bardzo smaczny, mimo że truskawki importowane.... a kiedy będą już nasze,  polskie, soczyste i aromatyczne... mmmm :) dopiero będzie się działo!   Z tartą porzeczkową lody smakują wybornie... rozpusta w biały dzień!  
Robiłam je w maszynce do lodów ale równie dobrze można je po prostu zamrozić w zamrażarce.
Polecam!




TRUSKAWKOWE LODY JOGURTOWE
/ wychodzi 1250ml  lodów/

*  300g jogurtu naturalnego
*  300g śmietanki 30%
*  300g oczyszczonych truskawek
*  100g cukru
*  1 łyżka soku z cytryny




Truskawki rozdrobnić, dosypać cukier i jogurt, sok z cytryny i zmiksować blenderem lub żyrafą.
Do drugiej miski wlać zimną śmietanę kremową i ubić na sztywno.
Do truskawek dodać ubitą śmietanę i niezbyt energicznie wymieszać.  Masa powinna mieć gęstość kwaśnej śmietany.  
Włączyć przygotowaną wcześniej maszynkę do lodów, po chwili przełożyć masę.  Powinny się chłodzić ok 40 minut.
Jeśli nie robimy lodów w maszynce, przekładamy masę do pojemników plastikowych i wkładamy do zamrożenia.  Co jakiś czas - np co godzinę przemieszać łyżką, żeby równomiernie się mroziły.  Po 3-4 godzinach powinny być dobre do jedzenia.
Smacznego!  



*



4/20/13

Domowy ser podpuszczkowy a'la koryciński



Znowu będzie o serze, tym razem o innym.   Wyprodukowałam ser podpuszczkowy typu koryciński.
Przepis pochodzi z tego forum (klik)
Ser koryciński jest produkowany z niepasteryzowanego mleka krowiego w gminie Korycin na Podlasiu. To produkt regionalny, produkowany od bardzo dawna - od XVIIw.  Jest to ser twardy, do jego produkcji używana jest podpuszczka.  Ser powinien dojrzewać do kilku miesięcy, ale dobry do jedzenia jest już po 3-4 tygodniach.  Ten domowy jest wersją skróconą i można go jeść zaraz po zrobieniu.  Na pewno lepiej, jeśli odłożymy ser w suche i chłodne miejsce na kilka tygodni aby dojrzał, lecz nie jest to ani łatwe, ani konieczne:)





Do produkcji domowego sera - oprócz składników o których poniżej - potrzebne będą:
*  duzy 5l garnek z pokrywką
*  termometr kuchenny (od biedy można użyć lekarskiego)
*  sito lub durszlak
*  gaza, muślin lub chusta tetrowa
*  podpuszczka (można kupić na allegro)

Do sera można dodać zioła lub inne dodatki smakowe (majeranek, tymianek, szałwia, zioła prowansalskie, suszoną paprykę, czosnek, pomidory suszone itd... to już zależy od naszych preferencji smakowych).
Ważne aby mleko, z którego będziemy robili ser było świeże,  najlepiej pełnotłuste prosto od krowy.  Do tego celu nie nadaje się mleko UHT, jeśli nie możecie takiego u siebie kupić, można użyć homogenizowanego ze sklepu.   Wbrew pozorom, produkcja tego sera nie jest pracochłonna, ale wymaga trochę cierpliwości:))
Zatem do dzieła!

DOMOWY SER a'la KORYCIŃSKI
/ok 640g sera/

*  4 l mleka świeżego (albo z woreczka)
*  1 mały kubek kwaśnego mleka, śmietany lub kefiru - dobry jest Robico bo nie ma zagęszczaczy
*  1/4 fiolki podpuszczki
*  zioła lub inne dodatki smakowe - ja dodałam łyżkę ziół prowansalskich

Mleko wlać do dużego garnka, podgrzać je do temp 35-38stC (to jest bardzo ważne! - należy zachować dokładność mierząc termometrem, bowiem w innej temperaturze podpuszczka nie zadziała, enzymy podpuszczki nie zetną mleka i ser się nie uda!).  
Kiedy mleko osiągnie pożądaną temperaturę, zdjąć garnek z ognia, odlać kilka łyżek do kubeczka i rozpuścić w nim podpuszczkę.  Wlać rozpuszczoną podpuszczkę do mleka, zamieszać, dodać kefir lub śmietaną i wymieszać wszystko dokładnie.  Przykryć garnek i pozostawić na 30 minut.  Po tym czasie mleko zsiądzie się.  Ostrym nożem pokroić 'skrzep' w garnku na małe kawałeczki 1x1cm.  Dodać zioła lub inne dodatki - wg uznania i lekko zamieszać np trzepaczką.  Po czym pozostawić w spokoju przykryty garnek na 20 minut. W tym czasie powinna oddzielić się serwatka.
Durszlak wyłożyć gazą, łyżką cedzakową przełożyć do niego skrzep.  Robimy to delikatnie, nie rozbijając utworzonych kawałków skrzepu.  Wymaga to trochę czasu.  Durszlak zawieszamy nad garnkiem i czekamy aż odcieknie cała serwatka a masa stężeje.  Po ok godzinie przekładamy ręką na drugą stronę, usuwamy gazę z durszlaka.  Teraz pozostawiamy ser do odcieknięcia na 20-24 godziny.  Co 2 godz powinno się go odwracać, żeby równomiernie ściekała serwatka, jeżeli pozostawiamy ser na noc zróbmy to wieczorem i kilka razy rano - przecież z powodu sera nie pozbawimy się snu!:)
Po tym czasie ser nabierze sprężystej konsystencji i będzie zwarty.
Teraz należy zamoczyć ser w solance.
W tym celu do 2 l wody dodać 5 łyżek soli nie jodowanej, zagotować i ostudzić.  Zanurzyć ser i pozostawić w solance 4-5 godzin - obracając go, można obciążyć spodeczkiem , żeby nie wypływał.
Wyjąć ser, osuszyć i pozostawić na sicie w chłodzie do obeschnięcia na dobę lub dłużej.
A potem... delektujemy się własnym, prawdziwym , niczym niefaszerowanym, dziurkowanym, pysznym serem:)
I wiosna od razu nabiera rumieńców...
Smacznego!


*


4/18/13

Łosoś z selerem naciowym czyli szybki i lekki obiad wiosenny



Rzeczywiście, przyroda nadrabia stracone tygodnie wiosny.  Wczoraj kilka zielonych kępek a dzisiaj kwitnące  tulipany.  Natura szaleje w dobrym tego słowa znaczeniu:)))
Rower odkurzony, pranie schnie na dworze, psy wygrzewają się w słońcu a koty mają kilkudniowe wychodne...  Znaczy, że wiosna pełną gębą:)




Proponuję szybkie i bardzo smaczne danie.  Łosoś z selerem naciowym i cebulą, w sam raz na lekki wiosenny obiad. Wszystko przygotowuje się raptem 20 minut, a potem tylko jeść:))
Polecam!

ŁOSOŚ Z SELEREM NACIOWYM
/na 1 porcję/

*  ok 150g świeżego łososia - filet
*  1 łodyga selera naciowego
*  1 nieduża cebula
*  1 pomidor (np rzymski lub kilka koktajlowych)
*  sól, pieprz biały
*  koperek
*  1 plasterek cytryny i troche soku z cytryny
*  kilka łyzek oliwy z oliwek
*  1 papryczka ostra pepperoni

Rybę opłukać wodą i osuszyć ręcznikiem papierowym.  Skropić sokiem z cytryny, posolić, posypać pieprzem i posiekanym koperkiem (można użyć suszony).  Na wierzchu łososia (na tej bez skóry) położyć plasterek cytryny i odstawić do przegryzienia smaków.
Seler i cebulę pokroić w małe, jednakowej wielkości kawałki.
Na patelni rozgrzać oliwę, wrzucić warzywa i podsmażyć.  Na boku patelni zrobić miejsce na rybe, ułożyć ją skóra do dołu.  Obok położyć ćwiartki pomidora.  Po kilku minutach obrócić łososia tak by cytryna znalazła się pod nim.  Podsmażyć całość wciąż mieszając warzywa i obracając kawałki pomidora.
Zdjąć z palnika, wyłożyć na talerz, posypać natka pietruszki, koperkiem lub dymką.  Podawać z kawałkiem bagietki lub ryżem.
Smacznego!

*
Pierwsze tulipany juz są!



4/16/13

Orzechowe ciasto z ananasem, truskawkami i kruszonką



Za oknem hałasują ptaki, nie zważają na zachmurzone niebo, nie mają czasu. Wszystko w przyrodzie jest spóźnione, forsycja powinna już przekwitać a jest goła jak święty turecki...:)  Mam nadzieję że rośliny nadrobią ten stracony czas wiosenny, ciekawa jestem czy bzy zakwitną w maju... 




Piekę ciasto z ananasem, truskawkami (jeszcze importowanymi ale truskawkami!) i pyszną kruszonką.  Wykorzystałam mielone orzechy laskowe, które czasem kupuję w Lidlu - do ciasta sa świetne.  Czekając na nasze truskawki z pola,  na razie piekę ciasto z dostępnymi owocami. 


ORZECHOWE CIASTO Z ANANASEM, TRUSKAWKAMI I KRUSZONKĄ
/forma o śr 28cm/

*  2 i 1/2 szkl mielonych orzechów laskowych
*  1 i 1/2 szkl mąki pszennej
*  2 łyżki mąki ziemniaczanej
*  2/3 szkl brązowego cukru
*  6 jajek
*  2 łyżeczki proszku do pieczenia
*  3/4 szkl oleju roślinnego
*  1 średni ananas świeży
*  10-15 truskawek

kruszonka:
*  100g mąki
*  50g mielonych orzechów laskowych
*  100g masła
*  50g brązowego cukru

Zagnieść kruszonkę: posiekać masło z mąką, dodać orzechy mielone i cukier.  Zlepić ciasto, zawinąć w folię i włożyć do lodówki.ać cukier

Nagrzać piekarnik do 180stC.  Ananas obrać (ściąć górę i dół, potem odkroić boki), przekroić na ćwiartki wzdłuż, wykroić środkowy twardy trzpień i pokroić na małe kawałki.  Truskawki umyć, odszypułkować i przekroić na połówki.
Oddzielić białka od żółtek.  Ubić pianę, dodać na końcu cukier a potem po jednym żółtku.  Dalej ubijając dolewać olej cienkim strumieniem.  Do miski wsypać mąkę pszenną, ziemniaczaną, proszek do pieczenia i zmielone orzechy - wymieszać łyzką.  Tortownicę wysmarować masłem i wysypać bułką tarta.  Wlać ciasto, na wierzchu ulożyć owoce i pokruszyć kruszonkę.
Wstawić do upieczenia na 50-60 minut.
Ostudzić na kratce.  Smacznego!




*

Remont nabrzeży Odry


4/14/13

Challah Hamelmana czyli chałka doskonała



Chałka wg przepisu mistrza Hamelmana, autora książki "Bread",  twórcy wspaniałych przepisów na chleb.  Czy trzeba lepszej rekomendacji?
Jest  niezwykle delikatna, o aksamitnym wnętrzu, jak dla mnie pyszna!  W składzie nie ma mleka ani masła. Jeśli po wyrobieniu ciasta pozostawimy je do wyrastania przez noc w zimnie, to chałka odwdzięczy się nienaganną strukturą i delikatnością miąższu oraz wspaniałym smakiem.  Należy do wypieków, które świetnie smakują także na drugi dzień.  Gorąco polecam!





CHALLAH
wg Jeffrey'a Hamelman'a

*  335g mąki psz chlebowej (dałam typ 500)
*  165g mąki wysokoglutenowej (dałam typ 500)
*  26g cukru (dałam 50g)
*  2 żółtka
*  1 jajko
*  37g oleju roślinnego (dałam słonecznikowy)
*  160g wody
*  10g soli
*  12-13g świeżych drożdży

Drożdże rozpuścić w letniej wodzie.  Do mąki dodać resztę składników i drożdże, wyrobić ciasto - wyrabiałam mikserem 10 minut.  Dużą miskę natłuścić i umieścić w niej kulę ciasta i przykryć.  Po godzinie odgazować - przebić pięścią i złożyć w kopertę.  Miskę szczelnie przykryć np folią spożywczą i po wyrośnięciu przystąpić do formowania lub włożyć na noc do lodówki albo w inne zimne miejsce a piec rano - jak było u mnie.  W czasie wyrastania można ciasto kilka razy odgazować - ja tego nie zrobiłam bo...spałam:)
Wyrośnięte ciasto wyjąć z chłodu, ogrzać pozostawiając je przez 40 minut w temp pokojowej.  Podzielić na równe części - 3,4 lub 6 części i pozostawić 15 minut pod ściereczką aby ciasto odpoczęło.
Uformować równej długości wałki - ok 35cm i zapleść chałkę.  Ułożyć ją na wysmarowanej blasze lub wyłożonej papierem do pieczenia (ja uplotłam z 3 wałków i wsadziłam chałkę do brytfanki).   Przykryć ściereczką a na wierzchu folią, co zapobiegnie wysychaniu ciasta.  Po 1,5-2 godzinach chałka wyrośnie i można przystąpić do pieczenia. Posmarować roztrzepanym jajkiem i posypać makiem, sezamem lub kruszonką. Włożyć blachę do piekarnika nagrzanego do 190stC i piec 30 minut bez pary.  Uwaga: jeśli będzie sie zbyt szybko rumieniła, nakryć folią aluminiowa.
Smacznego!



*

Wiosennej niedzieli!


4/11/13

Zrobiłam ser, upiekłam chleb i zjadłam dobre śniadanie:)



Niedawno smażyłam naleśniki, miały być z serem.  
Wyjęłam z lodówki kawałek kupionego kilka dni wcześniej twarogu.  Wbiłam w niego nóż - chcąć odkroić potrzebny kawałek - i...! ...miejsce przecięcia sera momentalnie zrobiło się czerwone!?   Pomyślałam przez moment, że może mąż lub syn pomylił szpachlę z nożem i ta czerwień to cynober ciemny lub karmin, który miał wylądować na płótnie...
Odwróciłam ser na drugą stronę, używając innego noża powtórzyłam czynność - wbiłam go weń:) i co?  czerwień skalała biel sera:(  Niestety (chyba jednak lepiej, gdyby to była farba artystyczna...) - ale nie, w taki sposób ujawniły się konserwanty! 
To przecież tylko zwykły twaróg... zastanawiam się co my jemy?

Wiem, że towarzyszą nam niezliczone ilości środków chemicznych, konserwantów, barwników, sztucznych aromatów, stabilizatorów, zagęszczaczy itp...ale żeby w zwykłym serze!
I tak zostałam zmuszona (jako miłośniczka serów wszelakich a twarogowych w szczególności) do zrobienia sobie sera.  I wiecie co, mój jest nie tylko smaczniejszy, ale i zdrowszy, bez niechcianych dodatków.  Jesli ktoś ma ochotę na zrobienie twarogu w domu, to zachęcam bo to łatwe, przyjemne, sprawia dużo satysfakcji i jedno jest pewne - ser będzie o niebo lepszy i zdrowszy od 'pysznych' kupnych twarogów. 
Źródło: Galeria Potraw i blog Eweliny.  Obie kombinacje dobre i sprawdzone.  

DOMOWY SER BIAŁY 
/ok 750g sera/

*  3 l mleka świeżego lub  homogenizowanego (takiego w worku, nie UHT!) 2% lub 3,2 % tł.
*  1 l maślanki
*   mały kubek kwaśnej śmietany 12-18%
*   mały kubek jogurtu naturalnego

Potrzebne będą:
-duży garnek ok 5l
-gaza lub tetra o wym 1x1m
-duży cedzak

Do garnka wlewamy maślankę, jogurt i smietanę, mieszamy.  Dolewamy mleko i po wymieszaniu pozostawiamy w temp. pokojowej do ukwaszenia na conajmniej dobę lub dłużej - powinno się ściąć.  Po tym czasie stawiamy garnek na gaz.  Podgrzewamy na malutkim płomieniu przez ok 40 minut.  Trzeba sprawdzić czy wcześniej nie zacznie się oddzielać serwatka, najlepiej szeroką łyżką lub warzechą - ale nie mieszać!
Jeśli będą widoczne grudki sera pływające w oddzielonej serwatce, wyłączyć gaz.  

Duże sito lub durszlak wyścielać gazą albo tetrą (wg mnie jest lepsza) i powoli wylać zawartość garnka.  Po kilku minutach , kiedy większość serwatki** odcieknie, chwytając za rogi,  związać je i zawiesić zapakowany ser do odcieknięcia na 2-3 godziny (ja podwiesiłam zawiniątko do kuchennej półki).  Mozna też związać szmatkę z serem, lekko spłaszczyć dłonia nadając mu formę łezki i pozostawić na sicie, obciążając od góry np. miseczką.  Uwaga, nie należy odciskać zbyt mocno bo ser będzie suchy i będzie sie kruszył.  



Ważne są dwa momenty, które decydują o jakości sera:  czas podgrzewania i odsaczania.  Jeśli zbyt mocno i długo będziemy mleko podgrzewać, ser stanie się 'przegrzany', suchy i wiórowaty.  Jeśli zbyt mocno odciśniemy, będzie suchy i zbity.  Dobrze przygotowany twaróg jest zwarty ale miękki, lekko elastyczny, daje się kroić nożem, plastry się nie kruszą.  Ser ma lekko 'maślaną' konsystencję i delikatny smak.
Smacznego!




** Serwatka ma sporo cennych składników odżywczych, warto ją zachować i po ostudzeniu wlożyć do lodówki.  Można przechowywać ją kilka dni.
Serwatka nadaje się do zakwaszania potraw, jako dodatek do ciasta chlebowego lub na bułki, albo do przygotowania napojów.




CHLEB ŻYTNIO-PSZENNY
/1 bochenek-forma 16x27cm/

*  250g mąki żytniej chlebowej 720
*  200g mąki żytniej razowej 2000
*  150g mąki pszennej chlebowej 750
*  2 łyzki zakwasu żytniego (aktywnego!)
*  1 płaska łyżka soli morskiej
*  1 łyżeczka cukru
*  1 łyżeczka mielonego kminku
*  ok 1,5-2  szkl serwatki lub pół na pół wody i maślanki
*  10g świeżych drożdży

Wieczorem:
1)  drożdże rozpuścić w małej ilości wody lub serwatki
2)  w dużej misce wymieszać wszystkie składniki, po dokładnym połączeniu (ciasto powinno być zwarte  nie luźne) miskę nakryć szczelnie np folią spożywczą i pozostawić w temp. pokojowej na 12-18 godzin.
3)  po tym czasie wyjąć ciasto na omączoną stolnicę i złożyć w kopertę, najlepiej zrobić to szeroką skrobką
4)  uformowac bochenek dopasowując do naczynia w którym pieczemy, posypać z wierzchu mąką i przykryć ściereczką
5)  włączyć piekarnik nastawiając temperaturę 210stC, po 15 minutach włożyc do piekarnika suchą (nie smarować i nie wysypywać niczym) formę - nagrzewac ok 30 minut
6)  wyjąć ostrożnie formę, przełożyć do niej chleb i włożyć do piekarnika na 50 minut, potem zmniejszyć temp do 190stC, spryskać bochenek zimną wodą i dopiec 10-15 minut
7)  wyłączyć piec, uchylić drzwiczki i zostawić chleb jeszcze na 10 minut
8)  wyjąć na kratkę i ostudzić

Pieczenie w garnku żeliwnym:
Uformowany bochenek wkładamy do nagrzanego garnka (przez 40 minut w temp 220stC) , przykrywamy i pieczemy 35 minut, po czym zdejmujemy pokrywkę i dopiekamy kolejne 30-35 minut.

Smacznego!



4/8/13

Bułeczki nocne na śniadanie





Fajnie jest - kiedy mamy więcej czasu - np w sobotni wieczór,  zarobić ciasto, odłożyć je do lodówki , a rano szybko uformować i upiec bułeczki na niedzielne śniadanie:) 
Przepis znalazłam na forum  cincin, ale te bułeczki widziałam już na wielu blogach.
Są mięciutkie, puszyste i bardzo smaczne.  Sposób uformowania jest dowolny,  ja zrobiłam wianuszki.


BUŁECZKI NOCNE
/8-10 bułeczek/

*  3 szkl mąki pszennej (typ 500, 650, 750)
*  1 łyżka mąki ziemniaczanej
*  20 g świeżych drożdży
*  1/2 szkl mleka
*  1/2 szkl wody
*  1/4 szkl oleju roślinnego
*  1 łyżeczka soli morskiej
*  1 łyzka cukru

W mleku o temp. pokojowej rozpuścić drożdże.
Do miski wsypać mąkę, dodać sól, cukier i olej.  Dodać rozpuszczone drożdże, wymieszać dolewając wodę. Zarobić ciasto i wyrobić ok 5 minut.  Umieścić ciasto w lekko natłuszczonej misce , dokładnie przykryć i włozyć na noc do lodówki.
Rano wyjąć miskę z ciastem, przez 30 minut pozostawić w temp. pokojowej.
Podzielic na jednakowej wielkości kawałki, z kazdego uformować bułkę np tak:




Układać w odstępach, na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Przykryć ściereczka na 30 minut, w tym czasie nagrzewając piekarnik do temp. 220stC.
Przed pieczeniem posmarować bułeczki roztrzepanym jajkiem z łyżką mleka i posypać dowolnymi ziarnami: czarnuszką, makiem, sezamem, słonecznikiem.
Piec ok 20-25 minut.
Smacznego!


*

Czyżby to nieśmiało zbliżała się wiosna?











4/6/13

Ciasto z brzoskwiniami



Tęsknię za owocami, tymi świeżo zerwanymi z drzewa:)
Choć na półkach sklepowych sa różnej maści jabłka i gruszki, i winogrona, i cytrusy, i truskawki... ale ja tęsknię za jabłkiem zerwanym przed chwilą, pachnącym i soczystym,  słodko-lepkimi gruszkami, kwaśnymi porzeczkami, aksamitnie delikatnymi brzoskwiniami... patrząc za okno zdaję sobie sprawę z tego, że musze uzbroić się w cierpliwość:(




Coś na rozjaśnienie atmosfery, odrobina słońca i letniej słodyczy... szybkie i pyszne ciasto z brzoskwiniami.
Polecam!


CIASTO Z BRZOSKWINIAMI
 /blaszka 25x35/

*  2 szkl mąki
*  1 łyżka mąki ziemniaczanej
*  6 jajek
*  budyń waniliowy - proszek
*  2/3 szkl oleju roślinnego
*  2/3 szkl cukru pudru
*  2 łyżeczki proszku do pieczenia
*  szczypta soli

*  puszka brzoskwiń
*  wiśnie z konfitury lub mrozone

Blaszkę wysmarować masłem i wysypać semoliną lub bułką albo wyścielać papierem do pieczenia.
Piekarnik nastawić na 180stC i włączyć.
Brzoskwinie osączyć z płynu, kazdą połówkę przekroić na pół.
Do miski miksera wlać białka i ubić na sztywno, pod koniec wsypując cukier.  Następnie dorzucać po 1 żółtku, a potem wlewać cienkim strumieniem olej.  Mąkę pszenną wymieszać z ziemniaczaną, solą, proszkiem do pieczenia i suchym budyniem.  Dosypać mieszninę do ubitych jaj i wymieszać warzechą, starając się nie rozbić struktury piany.
Przelożyć ciasto do formy, wyrównać powierzchnię.  Ułożyć kawałki brzoskwini, układając na każdym po jednej wisience.
Wstawić do upieczenia na 35-40 minut.  
Wyjąć na kratkę, po ostudzeniu oprószyć cukrem pudrem.
Smacznego!




*



Życzę wszystkim mniej zimowego i słonecznego weekendu!

Printfriendly

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...