11/3/09
Bułeczki na pogodę i niepogodę.
Upiekłam bułki, wiem że dopiero co były dyniowe, wiem...ale czasem tak mam. Nie piekę długo, a potem nadrabiam i raz po raz piekę...oczywiscie inne za każdym razem, ale bułki. Częsciej jednak zabieram się za chleb, może dlatego że wciąż czekają na swoją kolej przepisy...a jest ich sporo. I pomyslec że od kilku lat piekę chleb w domu i wciąż nowe receptury testuję, a mimo to długa lista przepisów wciąż jest przede mną i czeka na realizację...czy kiedys będę mogła powiedziec że jestem na bieżąco?...chyba nie, bo wciąż przybywają nowe pomysły na wypieki...a odkrywam ich całe mnóstwo! Do tego cotygodniowe weekendowe pieczenie...to jest fantastyczne, że jest tyle do powiedzenia w kwestii chleba, że twórczosc piekarska rozwija się i zaskakują mnie wciąż nowymi, wspaniałymi przepisami na chleby, chałki, bułki itp.
Rano, obowiązkowy spacer brzegami Odry, dostarczający psom koniecznej dawki swobody (tylko czemu to musi byc o wschodzie?). Witamy ciepłe, choc listopadowe, leniwie wyłaniające się zza choryzontu słońce. A wokoło oszronione trawy i zamglone nabrzeża...jedynie kaczki wstają wczesniej od nas i pluskają się tak ochoczo jak w lecie.
Psy spotykają koleżanki i kolegów, a ja ich opiekunów - przymusowe ranne ptaszki, jak ja...
Przed wyjsciem ubieram ciepłą kurtkę, czapkę, zakładam rękawiczki i nieprzemakalne, wygodne traperki i w drogę...i codziennie przed wyjsciem narzekam (w myslach...) że też muszę wychodzic z ciepłego domu i wędrowac w pogodę i niepogodę, w slońce i deszcz, w czasie mrozów, roztopów...i codziennie po powrocie do domu, jestem fantastycznie 'rozruszana', 'pooddychana', rozgrzana i zadowolona!
Człowiek (a może kobieta!)jest istotą przekorną i nieodgadnioną :)))...
Te poranne rozgrzewki, to mój czas, na mysli, rozważania, plany...wtedy obmyslam co upiekę lub ugotuję, co przesadzę w ogrodzie, jaki wydziergam sweter...lubię ten czas.
W domu już parzy się kawa...czasem czeka sniadanie...jest ciepło i przytulnie...lubię ten mój czas!
BUŁKI NA NIEPOGODĘ - ODRYWANE
składniki na 20 bułek:
800g mąki typ 650
30g swieżych drożdży
1 jajko
60g masla rozpuszczonego
1,5 szkl. ciepłego mleka
3/4 - 1 szkl. letniej wody
2 łyżki cukru
3/4 łyżki soli morskiej
na wierzch:
1 jajko
mak lub sezam
Drożdże rozpuscic w 1/2 szkl. mleka, dodac 1 łyżeczkę cukru i 1 łyżkę mąki, wymieszac. Przykryc i odstawic na 20 minut aż drożdże 'ruszą'.
Do miski miksera wsypac mąkę, dodac cukier i sól, wbic jajko i dodac podrosnięte drożdże oraz resztę mleka i włączyc mikser na wolnych obrotach. Dozując wodę zwiększyc obroty i wyrabiac 1 minutę, po czym wlac ostudzone masło i wyrabiac jeszcze 7-8 minut. Ciasto powinno byc gładkie i elastyczne, nie powinno się kleic, musi odstawac od scianek miski. Przełożyc do naoliwionej miski do wyrastania, przykryc folią i odstawic aby podwoiło objętosc. Większą formę wyłożyc papierem lub wysmarowac masłem. Z porcji ciasta formowac okrągłe bułeczki i układac na blasze, zachowując centymetrowe odstępy na podrosnięcie.
Przykryc sciereczką i odstawic do napuszenia - na ok. 30 minut. W tym czasie nagrzac piekarnik do 190stC. Przed pieczeniem posmarowac bułeczki rozkłóconym jajkiem i posypac makiem, można lekko naciąc.
Wstawic do upieczenia na 20-25 minut, aż będą rumiane. Polecam, są mięciutkie i bardzo smaczne, doskonałe na jesienne kolacje i sniadania... Smacznego!
Labels:
chleb i bułki,
na drożdżach
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
Nacięcie mnie wzruszyło...
ReplyDeleteA w ogóle to Ty bohaterka jesteś, nie tylko ranny ptaszek!
Cudowne te Twoje buleczki! Juz zaznaczylam do upieczenia.
ReplyDeleteo tak przepiękne są!!!!
ReplyDeletewow! ale sliczności!:) piękniusie:) zapisuję do wypróbowania:]
ReplyDeleteKass, ja Ci nie muszę pisać, że bułki pierwsza klasa. Ty wiesz to lepiej od nas, bo jadłaś te śliczne cudeńka. Ale ten tekst, że kobieta (tak, tak, kobieta, nie człowiek ;p ) przekorna i nieodgadniona jest to mi się podoba :)
ReplyDeleteAch i te spacery, o świcie, pełnym różu nieba ach, pozazdroszczę trochę, bo ja nie umiem, a tak bym chciała wstać tym poetyckim bladym świtem - nawet żaden mój pies mnie tego nie nauczył - wszystkie były śpiochami, a w weekendy to nawet do 9.00 spały :)))
Pozdrawiam :*
An-no, bohaterka powiadasz...a co powiedziec o Ori?...a nacięcia na tych bułkach łatwo się robi, najlepiej żyletką lub skalpelem.
ReplyDeleteAniu dziękuję.
margot ...i dobre!
ilka_86 dziękuję...polecam, bo bardzo dobre!
Tili dziękuję, są dobre...tak jadłam...już ich nie ma! A co do wczesnego wstawania - też lubię dłużej pospac, niestety psy rano stoją nad moja głową i tylko patrzą czy się juz ruszam :) niby nie budzą ale jak pyszczek psi wisi nade mną nie sposób nie otworzyc oczu, a jak juz otworzę to po mnie...nie mogę nie wstac :))) no i w drogę!
Przepiekne buleczki. Laduja na moja dluuuga liste :) Ale znajac zycie upieke je pewnie niedlugo :) Moze nawet w tym tygodniu :))
ReplyDeletePozdrawiam cieplo.
Już tytuł sprawia,że zrobiło mi sie cieplej i milej:-) A najładniejsze jest zakończenie - jak ja lubię osoby, które "lubią swój czas"!!! Pozdrawiam serdecznie
ReplyDeleteRzeczywiście, wydawać by się mogło: ech, chleb to taka prosta sprawa... maka, woda, zakwas, czy drożdże... A tymczasem i ja mam nieodparte wrażenie, że to worek bez dna. :) Ale to dobrze, bo ile przyjemności jeszcze przed nami. :)
ReplyDeleteA buleczki cudowne! Rumiane jak to poranne słońce. :)
Marzy mi się, by mieć kiedyś taki czas właśnie :)
ReplyDeleteA bułeczki wyglądają przecudnie, idealnie puszyscie i delikatnie. PIerwsze zdjecie bardzo mi się podoba, takie jest śniadaniowe :)
majka - dziękuję, zachęcam do upieczenia...pozdrawiam.
ReplyDeleteOri - miło że Ci cieplej po przeczytaniu tytułu:) ja czasem tez tak mam jak coś przeczytam...a swój czas to bardzo cenny czas, choc jest go tak niewiele w zyciu, ślę ciepłe uściski!
Ania vel... - życzę Ci byś ten swój czas odnalazła w natłoku dnia, to bardzo ważny czas i potrzebny! Całusy.
Upieklam te buleczki w niedziele, na sniadanie. Moze nie wyszly mi takie sliczne jak Twoje ale sa przepyszne! :) Za jakis czas umieszcze je na swoim blogu :))
ReplyDeleteDziekuje za pyszny przepis! :)) Pozdrawiam cieplo.
Buleczki wygladaja cudownie. Jutro stane na wysokosci zadania! :)))))
ReplyDeleteŚwieże z pieca nie tak piękne jak Twoje ale wieżę że pyszne moi testezy rano będą zaskoczeni że mama jednak coś upiekla gdy oni spali
ReplyDeleteNa pewno będą zadowoleni, pozdrawiam :))
DeleteNo bez dwóch zdań smakowały bardzo
ReplyDeleteDobre na każdą pogodę.
ReplyDeletePiękne bułeczusie,brawo
ReplyDeleteDziękuję, pozdrawiam 😊
Delete