Czy wiedzieliście że te kruchutkie, pyszne, idące w boki ciasteczka smażone w karnawale mają tyle nazw? W moim domu używa się nazwy: faworki. Ten poniżej to przepis mojej Mamy, z książki o której napisałam TU-klik. A musicie wiedzieć, że moja Mama robiła najlepsze faworki na świecie! Zwykle nie odmierzała składników, stosowała zasadę: tyle żółtek ile 'zabierze' mąka czyli wysypywała mąkę (na oko:)) i wbijała żółtka do momentu, aż ciasto można było w miarę lekko zarobić. I tu następowała część najważniejsza: wybijanie wałkiem, aż zaczną pojawiać się na powierzchni ciasta pęcherze czyli ok 10-15 minut... ja ułatwiam sobie pracę i ten etap pomijam, zastępując go zmieleniem ciasta w maszynce do mielenia. Jest to świetny sposób na napowietrzenie 'zbąblenie' ciasta i - co najważniejsze - nie wymaga tyle siły i czasu. Sposób zasłyszany dawno temu, sprawdza się znakomicie, polecam!
FAWORKI
* 250g mąki
* 20g masła lub smalcu (płaska łyżka)
* 4-5 dużych żółtek
* 1 łyżka spirytusu (soku z cytryny, octu)
* szczypta soli
* 1/2 kg tłuszczu do smażenia
* cukier puder z wanilią do obsypania
Tłuszcz posiekać z mąką, zrobić w środku wgłębienie i dodać żółtka i sól. Zarobić nożem, potem ręką na dość gęste ciasto, by podczas walkowania jak najmniej podsypywać mąką. Kiedy nie będzie kleiło się do rąk i będzie gładkie, przepuścić przez maszynkę do mielenia.
Wałkować dosyć cienko, radełkiem pociąć na paski szerokie na dwa palce. Pokroić ukośnie na mniejsze kawałki 10-15cm, następnie w każdym zrobić po środku przecięcie, przez które wywinąć jeden koniec ciasta i układać na suchej ściereczce.
Nagrzać tłuszcz do temp 175stC. Zrobić próbę: wrzucić kawałek ciasta, jeśli zaraz wypłynie i zacznie się smażyć - można przystąpić do smażenia faworków.
Wkładać po kilka do rondla z tłuszczem, wcześniej omiatając pędzelkiem z mąki. Po zrumienieniu odwracać patyczkiem na drugą stronę. Wyjmować na talerz wyściełany ręcznikiem papierowym lub ligniną. Po osączeniu układać na półmisku i oprószyć cukrem pudrem z wanilią.
Smacznego!
* Jesli tłuszcz jest zbyt gorący, można co pewien czas wrzucać plasterek surowego ziemniaka a po zrumienieniu wyjąć i zastąpić nowym. Ziemniaki obniżą temperaturę.
* Z tego przepisu można też zrobić róże karnawałowe: 3 różnej wielkości krążki ponacinać nożem promieniście w czterech miejscach po czym ułożyć jeden na drugim od największego do najmniejszego a środek przycisnąć palcem żeby się skleiły. Smażymy najpierw 'do góry nogami' czyli mnieszym kółkiem w dół, obracamy i dosmażamy drugą stronę. Posypujemy cukrem a w środek wkładamy np wiśnię z konfitury.
*
bardzo smakowite zdjęcia :)
ReplyDeleteDziękuję:)
DeletePiękne:) ja też w czwartek biorę się za faworki:)
ReplyDeleteJa w czwartek chyba sobie odpuszczę...:)
DeleteUwielbiam faworki. Ja zawsze tluke ciasto walkiem. Moge sie przy tym troche wyzyc ha ha :))
ReplyDeletePozdrowienia cieple.
A ja mam kłopot z barkiem więc ten sposób u mnie odpada:(
Deletenie slyszalam o mieleniu ciasta, musze wyprobowac. Twoje faworki wygladają super!
ReplyDeleteBasiu to jest bardzo dobry sposób i nie umęczy tak jak bicie wałkiem:)
Deletekreple- tej nazwy jeszcze nie słyszałam, piękna jest:)
ReplyDeletePozdrawiam
Mnie sie tez podoba:)
DeleteKasiu a Ty wiesz ze ja sama nigdy nie robilam jeszcze faworkow...zawsze piekla je moja babcia.Co roku obiecuje ze je sama zrobie ale zawsze wygrywaja paczki:)Twoje sa bardzo pieknie wyeksponowane i kusza:)!!
ReplyDeleteEwa ja piekę już od lat, sa chyba mniej pracochłonne niż pączki:)
Deletekreple to po śląsku pączki pozdrawiam
ReplyDeleteTo także określenie faworków, nie wiem tylko w jakim regionie:)
DeleteCrèpe (krep) to po francusku nalesnik, czyli wszystko kreci sie w kulinarnym amoku ;)
ReplyDeleteU mnie chrusty i paczki beda smazone od rana w czwartek, a jutro zapowiada sie "pierogowe swieto": farsz i ciasto gotowe, wiec chetne pary raczek do lepienia beda mile widziane ;) Zapominamy o kaloriach i jemy do woli poki karnawal trwa- pozdrowienia :D
Tak to pokrewne określenie, naleśnik też się smazy więc...
DeleteFantastyczne święto, ja rzadko 'świętuje', lepienie pierogów dla 5 osób to nie lada wyczyn, jutro wirtualnie moge pomóc, w lepieniu i jedzeniu:))
Znalazłam informację że na kaszubach faworki nazywa się kreple
Delete'swieto' - to tylko taki jezykowy przekret, choc niewirtualna ilosc pierogow wystarczylaby nawet dla 10 osob -zapraszam :) Te powyzej chrusty chrup-chrup mi pachna :)
DeleteMam pomysl: prosze aby wszyscy chetni przyznali sie w piateczek do tlustoczwartkowego "obzarstwa" i napisali szczerze ile zjedli oaczkow ? ... :))
ReplyDeleteJestem za!
DeleteCzy ktos ma odwage przyznac sie do dzisiejszego lakomstwa ? ...
Deleteja - tak :)
Otoz liczba zjedzonych paczkow zatrzymala sie na 10- bo do tej sumki skrupulatnie liczylam. Kiedy wpadla rodzinka, stracilam rachube i ... bedzie tego wiele wiecej. Paczki wyszly wysmienite ! Moze nie takie idealnie piekne i duze jak z cukierni, ale smakiem nie do porownania. Wyszly AZ 62 paczusie i caly pelny polmisek chrustow, chrupiacych i takich prawdziwych .. ale sie chwale, ale sie ciesze, ze kulinarne spotkanie tlustego czwartku sie udalo. Jesli ktos ma ochote, zapraszam na jutrzejsze slodkie posiedzenie przy kawie :)) A jak bylo w innych domach ? ..
To moje obarstwo przy Twoim to pikuś...tylko 4 szt, na pocieszenie powiem Ci ze to dlatego, że były ze sklepu:(, a w sobote sobię odbiję bo będę smażyła paczki!!!!
DeleteW zeszla sobote bylo we Francji swieto Nalesnika (Chandeleur), w tym tygodniu polski tlusty czwartek , a potem znow francuski tlusty wtorek... mozna co tydzien lasychowac bezkarnie dopoki trwa karnawal....:))
ReplyDeleteFaworki robilam raz w zyciu, do piarku wlacznie jestem w pracy i nie dam rady, moze w weekend dzieciom zrobie wedlug twego przepisu.... Kusi tak mnie, kusi....
Pozdrawiam
Nika
Stanowczo za dużo tych 'okazji':)) a d..a rośnie:( potem bedzie wielki post więc okazja żeby troszkę zrzucic, póki co jutro jemy paczki!
DeleteJa sie smieje z tych wszystkich diet-cud i rezimow. Poza tym jest zima, wiec kolejnoscia logicznej rzeczy to co syte i kaloryczne smakuje jak najbardziej. Jutro paczki i chrusty, mam wiec nadzieje, ze pierwszy paczus "wybuchnie" juz do porannej kawy ;) A d..a niech tam sobie rosnie. Podobno panowie lubia culotte de cheval :)))
DeleteSkoro tak mówisz to jutro nie bedziemy sobie załować:))
DeleteW naszym domu rodzinnym (i moim obecnym też) robiło się chrust/chruściki, moja mama nie dodawala do ciasta smalcu, tylko gęstą kwaśną śmietanę i koniecznie 2-3 łyżki spirytusu, bo podobno wtedy ciastka "piją" mniej tłuszczu podczas smażenia. A zamiast wybijania wałkiem stosuje się rzucanie o stolnicę, najlepiej 1000 razy, co tylko w pierwszej chwili wydaje się trudne. A że z przyjemnością rzuca ciastem cała rodzina, osiągnięcie tego tysiąca przychodzi bardzo szybko...
ReplyDeleteTwoje faworki wyglądają bardzo apetycznie i na pewno są najlepsze na świecie, ale zawsze boję się wypróbować cudzy przepis. Bo co będzie, jeśli ciasteczka nie będą tak pyszne jak mojej mamy? Jak wtedy bez żalu pochłonąć taaaką ilość kalorii:-))))
To rzucanie podoba mi się, u mnie pewno utworzyła by sie kolejka do rzucania:)
DeleteJeśli Twoja mama robiła najlepsze na świecie to pozostań przy tym przepisie, trzeba pielęgnować tradycję, to takie ważne w tym zwariowanym świecie, pozdrawiam:)
Jeszcze nigdy nie slyszalam o rzucaiu chruscianym ciastem o blat ! az zapytam sie mamy ...
Deletewczoraj pisałam komentarz ale go nie widzę,może mnie ze spamowało po tym jak uznałam wyższość pączka nad faworkiem:)
ReplyDeletePewno zżarło razem z faworkami bo tatera już pusta:(
Deletekreple to po naszymu ,czyli ślonsku som ponczki i niych tak zostanie
ReplyDeleteNiych tak zostanie:)
DeleteWspaniałe:) Takie prawdziwe:) Moja mama też robiła najlepsze na świecie;)Dwie zasady określały udane faworki: ciasto wywałkowane na cieniuteńki papierek, tak że po usmażeniu naprawdę kruszyły się jak chrust i duże bąble w faworkach. Do dziś nie wiem od czego zależą te wielkie bąble w faworkach. Raz się udają, raz nie. A jutro tłusty czwartek, chyba pójdę zagnieść ciasto, z tym, że ja dodaję tłustej śmietany:)Kiedyś napisałam chrustowego posta:) Pozdrawiam ciepło:)
ReplyDeleteMam obolały bark i to wałkowanie na papierek mi nie wychodzi... ale może w przyszłym roku:)
DeleteA, widzisz:) Załatwiam wałkowanie maszynką do makaronu przesuniętą poza skalę cienkości:) Dostałam kiedyś od teściowej w czasach kiedy jeszcze sama robiłam makaron do zup i teraz używam jej do pierogów i faworków właśnie. Części do cięcia makaronu pozostają nieużytkowane, chyba, że nachodzi mnie szalona godzina i zatęsknię do domowych kluseczek:) Pozdrawiam:)
DeleteTo świetny pomysł, mam taka maszynkę i na dodatek najczęściej 'odpoczywa', ale zrobię tak jak mówisz i sobie wywałkuję, a co!
DeleteŚliczne są Kasiu te faworki ! Wspaniale wyglądają :)
ReplyDeletePozdrawiam cieplutko
Dzięki Magda, pozdrawiam:)
DeleteTe twoje faworki Kasiu powinny mieć na nazwisko obłoczki , widać ,że leciutkie jak chmureczka
ReplyDeleteFajny sposób z tą maszynką, muszę koniecznie wypróbować, zwłaszcza, że w tym roku jeszcze nie piekłam faworków, więc wszystko przede mną ;)Ślicznie i pysznie się u Ciebie prezentują faworki.
ReplyDelete