Były to 'trudne' lata.
O mięsie wieprzowym z 'lepszej' części zwierza (jak schab czy szynka) czy wołowym (polędwica, antrykot, udziec), można było tylko pomarzyć. Pamiętam z tamtych czasów pewien epizod, który miał miejsce w domu handlowym SDH 'Feniks' we Wrocławiu. Pośrodku sali sprzedaży, na parterze, znajdowało się wtedy duże stoisko mięsne. Obok niego były schody ruchome, wiozące klientów na piętro.
Kiedyś poszliśmy do SDH-u na rekonesans, wchodząc od razu zobaczyliśmy, że wokół wspomnianego stoiska stał tłum ludzi, natomiast nie widac było co tam sprzedają. Weszliśmy na przylegające schody, kiedy wjeżdżaliśmy na górę, w połowie piętra - mogliśmy ogarnąć wzrokiem całe stoisko i otaczającą je chmarę ludzi. Dopiero z góry mogliśmy zobaczyć co tam 'dają':)) W pojemniku leżała sterta świńskich ogonów!... nic poza tym nie było, puste półki i lady, były tylko ogony. Łatwo się domyśleć jakie słychać było komentarze - ludzie jadąc schodami wołali z góry: 'Hej! a gdzie reszta wieprzków?' ... takie były czasy:)
Wtedy częściej można bylo trafić w sklepie na podroby, ogony, głowy itp niż na jakiekolwiek mięso. Jadało się pasztetówki, salcesony, kiełbase o niewiadomym składzie i wdzięcznej nazwie 'serwolatka' albo dostojną serdelową (nie serdelki tylko kiełbasę serdelową z metra!). Wynalazki komuny:)
Teraz nie kupuję zbyt często podrobów. Nie, żebym ich nie lubiła, ale jakoś era mięsnych erzaców mocno dała się nam we znaki. Chyba że zatęsknię...i wybiorę się w podróż sentymentalną...:)
Danie niedrogie, smaczne i sycące. Polecam!
GULASZ Z ŻOŁĄDKÓW DROBIOWYCH
* 1 kg żołądków
* 1 marchewka
* 2 średnie cebule
* 6 pieczarek
* kilka suszonych grzybków leśnych
* 1 łyzka pokruszonej suszonej kani ( można dodac pastę grzybową )
* 1/2 pora
* sól, pieprz
* 1 papryczka pepperoni
* sos sojowy
* sok z cytryny
Żoładki opłukać, dodać pokrojoną drobno marchewkę, pora, grzybki, suszoną kanię, zalać zimną wodą i gotować na małym ogniu, pod przykryciem, do momentu aż będą prawie miękkie.
Na patelni podsmażyć posiekaną cebulę i pieczarki. Żołądki wyjąć z wywaru i pokroić w paski. Wrzucić do wywaru, dodać podsmażoną cebulę z pieczarkami oraz pokrojoną w cienkie paseczki papryczkę pepperoni, wcześniej pozbawioną pestek (jeśli wolimy ostrzejsze dania papryczkę kroimy razem z wnętrzem). Całość dusimy na małym ogniu do całkowitej miękkości żołądków. Jeśli trzeba podlać w trakcie gotowania odrobiną wrzącej wody. Na końcu doprawić sosem sojowym, solą, pieprzem i sokiem z cytryny. Podawać z kaszą gryczaną lub pęczakiem i pikantną surówką.
Smacznego!
*
Fajnie się słucha/czyta takie historia, ja niestety niewiele pamiętam z tych czasów :) W Polsce podroby wspomina się wciąż z sentymentem, a we Francji one cały czas "żyją" i mają się całkiem nieźle ;)
ReplyDeletePozdrawiam serdecznie i chciałabym Cię zaprosić do dodania swojego interesującego bloga na listę Top Blogi na stronie znajdzprzepisy.pl!
Przepraszam, że tutaj o tym piszę, mam nadzieję, że mi wybraczysz i przyłączysz się do nas :)
Życzę miłego dnia!
Dziękuje, dołączę i pozdrawiam podobno wiosennie:)))
ReplyDeleteAż ma się ochotę skosztować tego gulaszu :)
ReplyDelete--
Zapraszam również do siebie na bloga kulinarnego: kulinarnyblog.pl
Zaraz biegnę do Ciebie, pozdrawiam:)
DeleteA ja chociaż nie z tych czasów... Bo o wiele młodszy rocznik jestem, a podroby bardzo lubię. Moim zdaniem powinny być częściej wykorzystywane w kuchni. Są u nas niedoceniane. :)
ReplyDeleteGulasz pierwsza klasa! :)
Ile osób, tyle różnych zdań na temat podrobów:)))
DeleteChyba wieki jak nie jadłam gulaszu z żołądków :-)
ReplyDeleteTeraz w sklepach dla odmiany same szynki,
ciekawe gdzie reszta ??
Kiedyś nie było środka zwierza a teraz końcówek:))
DeleteA ja tak uwielbiam podroby i to wszystkie !! nie bez znaczenia, bo swoimi odzywczymi wartosciami przekraczaja po wielokroc razy sztuki mies, czesto bardzo kalorycznych i naburowanych tluszczem. Podroby trzeba umiec przyrzadzic i zaserwowac. Trzeba tez nauczyc sie je jesc. Gulasz nerkowy, watrobka w cebulce, ozorek na zimno w sosie musztardowym to po prostu delicje, chcialoby sie powiedziec szampanskie. Ale ludzie z przyzwyczajenia i czesto wysokiego -widzi mi sie- wybiora szytuke suchego schhabu zamiast zaladeczek. Czesto reaguja tak, gdyz w kolejce nie wypada poprosic o tanizne, skoro zaplasimy slono za bezsmakowy schaboszczak.To takie nasze narodowe EGO, nieuzasadnione i glupie. Bo czesto jednemu czy drugiemu nie smierdzi w kieszeni, ale smierdzi na talerzu. Wiec wybiera sie wieprzowine, ktora uchodzi co by tu nie mowiec za jedno z podlejszych mies i najtlustszych w rankingu miesowopodobnych. Kupcie sobie kiedyc sztuke watrobki cielecej, a uwierzycie jak wspaniale smakowo jest to dzielo, dobrze przyprawione i lekko podpieczone, zostawione jeszcze krwiste mmmmm ! Linia swelt gwarantowana i zdrowie ducha TYZ .. ! ;)) rozpisala sie baba o zarelku ;p ps: ale pomiedzy nami sa niezawodni zwolennicy schaboszczaka i zasmazanej - na to ni mo rady ;p
ReplyDeleteI to mi się podoba, swojskie klimaty, swojskie jedzonko...a schabowego z kapusta też trzeba czasem zjeść:)
DeleteAlez oczywiscie tylko, ze ja wole surowke z kiszonej. Zasmazana jakosc tak ciezko brzmi i wyglada i smakuje ;)
DeleteTeż wolę surówkę:)
DeletePrzypomnienie: wszyscy dobrze wiemy, bo tego uczy biologia, jakim waznym organem jest watroba i jakie tam procesy zyciowe zachodza. Wiec z punktu widzenia logiki ;p watroba nafaszerowana jest cala tablica Mendelejewa (prawie) ale bez MERCURE- ten znajdziemy w termometrze i posladowo w rybce zamieszkujacej zabrudzone doliny Malej Odry. MERKURY niegdys zacny Dom Towarowy Naszej Miesciny, Naszej prawda ? ... siedzi gdzies tam sobie na Mlecznej Drodze, jak glowka od szpilki bo mniejszy od Mamy Ziemi :)))
ReplyDeleteTotez tego mendelejewa nie jemy codziennie, ale od czasu do czasu na pewno nie zaszkodzi a doda odrobinę pikanterii jadlospisowi:)
DeleteW dzieciństwie zdarzało mi sie jadać smażoną wątróbkę z cebulką. Dziś nie tknę podrobów w żadnej postaci! Taki gulasz z żołądków to danie zupełnie nie dla mnie, jednak mimo to i niezmiennie, z przyjemnością Cię czytam i podziwiam fotki. :-) Miłego weekendu!
ReplyDeleteBo takich 'smakołyków' nie je sie codziennie, przynajmniej u mnie... ale czasem lubię:))
DeleteDziękuję i Tobie także życzę miłego weekendu:)
Kasiu pamietam te czasy o ktorych wspomnialas.Czasem przyznam szczerze tesknie za zoladkowa zupa czy gulaszem,u mnie niestety nie do kupienia,ale kiedy jestem w Polsce czasem kupuje i robie wlasnie gulasz.Watrobke lubie i kupuje,nie czesto ale jak tylko mam taka mozliwosc to ja jadam:)
ReplyDeleteTo jest nas więcej:)...a co u Ciebie nie ma podrobów?
Deletepamiętam owe czasy...krupnik albo kapuściana zupa na ogonie ...kto nie jadł nie wie co dobre ;-)...czasami używam żołądków właśnie jako dodatku do zup i gulaszu
ReplyDeleteKurde teraz nie ma tam już schodów ruchomych...:)
ReplyDeletea ja tu powiem jako 63 latka, nie było, niema i nie będzie nic fantastyczniejszego jak lata za komuny -wszyscy mieli ,wszystkim starczyło ,kupiłam kaszanke i doczekać sie nie mogłam by z musztardą bez chleba ja zjeść, no a chleb obgryzałam w koło, ten zapach, smak a ,ktoś tu narzeka na tamte cudowne lata szłam o 5 rano już by stanąć w kolejce póżniej do pracy ale życie toważyskie kwitło a teraz siedzi sie w hałuie i jak na wroga patrzy na każdego a już jak słysze że ktoś sie śmieje tobym zatłukła -bo z czego dziś sie śmiać. a na gulasz z cynaderków jeżdziłam do szczecinka tak pyszne w bufecie serwowali troche dalej wątróbki w cebulce mniam a pomidorówke na ogonie do dziś gotuje -pierożki z płucek, kapuśniak na białym salcesonie już tak nie smakuje -nie ten wyrób wszystko na jedno kopyto wszystko fu!
ReplyDelete